Rozchorowalam się.
Dużo się ostatnio dzieje. Takich przytlaczajacych spraw.
Nie sypiam zbyt dobrze chodź zmęczenie daje o sobie znać.
To praca.
To dziecko, a raczej jego brak.
To ciąża w pobliżu, ale nie u mnie.
To finanse.
To wyprawka dla malucha.
W połączeniu z moim zamartwianiem się i wyolbrzymianiem spraw czuje się od kilku dni taka tyci w obliczu tego wszystkiego co mnie otacza.
W praca nowe obowiązki, taka głęboka woda bez nauki pływania.
Poradzę sobie, wiem to. Pytanie tylko jaka cene za to zapłacę.
Pracy tyle że jest nie ma kiedy zjeść.
A żeby nudno nie było to od wczoraj mój głos przypomina taki jak po kilkudniowej libacji alkoholowej lub po głośnym fajnym koncercie.
Dodam że pracuje w obsłudze klienta.
I w pracy dzisiaj muszę być chodź bym głos straciła całkiem.
Dzień dobry w moim swiecie:)
Jednocześnie bardzo Ci współczuję - i nie współczuję wcale ;) Czeka Was teraz coś wielkiego, niesamowitego,radosnego - wiem, że to bardzo dużo zmian na raz, ale na pewno się na tej głębokiej wodzie nie potopicie ;)
OdpowiedzUsuńA z głosem często miałam podobnie - 12 godzin w pracy z klientami non stop, a tu zapalenie krtani i zero możliwości, by wziąć wolne...Piałam dosłownie jak kogut, a moja szefowa miała to gdzieś, szła sobie na zakupy i zostawiała mnie na cały dzień samą. Dobrze, że klienci byli wyrozumiali ;)
Kochana bardzo mi przykro, że taki czas masz teraz u siebie, wierz mi szybko minie i pewnie dasz ze wszystkim radę. Bo jak nie Ty to kto:)
OdpowiedzUsuńChcę Ciebie z poprzednich postów gdzie biła energia i radość i Twoje optymistyczne podejście, nastawienie na oczekujący telefon. Będę wyczekiwała z utęsknieniem:)
Moc uzdrawiających buziaków przesyłam!