sobota, 5 września 2015

Kilka słów co u mnie

Odstawiłam rozmyślanie.
Jestem na "detoksie".
Książki leżą i się kurzą.
Nie czekam. Nie myślę. Nie czytam. Nie szukam.
I jest mi z tym dobrze.
Biegam.
Zrywam z rutyną, z przyzwyczajeniami. Nie liczy się ani pogoda, a ni pora dnia. Zmęczenie przestało być dla mnie wyznacznikiem dnia. Stało się pojęciem względnym. Nigdy nie jestem na tyle zmęczona by nie móc jeszcze "czegoś" zrobić. Czy starczy mi samozaparcia, nie wiem. Żyję chwilą. I jest mi z tym dobrze.
Dystans jest względny, zawsze można pociec dalej.
8 km pękło.
Przede mną dycha.
Kto da radę jak nie ja!


6 komentarzy:

  1. Łał, zazdroszczę, ja jeżdżę na rowerze ale zawsze łatwo mi znaleźć wymówkę, 8 km to sporo a 10 to już bardzo dużo, jak dla mnie ogromnie dużo, gratuluję samozaparcia :) I oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie, że dasz!!!!
    Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też kiedyś biegałam, ale to było w naprawdę zamierzchłych czasach - teraz pewnie już po kilometrze dostałabym zadyszki ;) Podziwiam, życzę dalszych sukcesów i coraz dłuższych dystansów - tylko nie przesadź i nie odchoruj, jak ja kiedyś odchorowałam 80-kilometrowy rajd rowerowy (szpital, kroplówka, atak kolki nerkowej) :*

    OdpowiedzUsuń