niedziela, 4 stycznia 2015

Początki bywają trudne? Nie tym razem!

Nowy rok zaczął się obiecująco - z małym falstartem - drugiego stycznia.

W końcu udało mi się ruszyć z przysłowiowej kanapy. Włączyć ćwiczenia z mel B. I ruszać się w rytm ćwiczeń ze szklanego ekranu. Mokra była niczym szczur, jak to się potocznie mówi. Takie nagły zryw to duża zasługa mojego Męża. Za co Mu bardzo dziękuje;) Chciałabym mieć takie zaparcie do sportu jak On. Oby nie był to mój jednorazowy zryw.
W postanowieniach noworocznych nie ujęłam ćwiczeń jak punkt do zdobycia, mimo iż taki w mej głowie tkwi. Bałam się że będzie jak zwykle, czyli zniknie tak szybko jak fajerwerki w nowy rok.
Trwa już dwa dni i nie zamierza mnie opuszczać;)
W temacie zakupiłam sobie płytę Chodakowskiej - najnowsze jej dziecko. Od jutra będę go testować na sobie.

Dodatkowo znalazłam "idealne" lustro do naszego przedpokoju. Historia z brakiem lustra jest dość prosta, brak kompromisu z każdej ze stron. I trwało to ponad 2,5 roku, aż do dziś. Wymiary ma idealne do przestrzeni, którą mamy między drzwiami.

Dobrze zaczął się ten rok;)
Tylko czemu zakwasy tak bolą?;)



2 komentarze:

  1. Skąd ja to znam, Mąż biega, ćwiczy. A ja jak już zacznę, to kończy się zwykle jakąś kontuzją :)
    Życzę wytrwałości. Kondycja się przyda przy Brzdącu.
    Wczoraj w "Rozlewisku" usłyszałam, że na zakwasy najlepszy jest napar z mięty i lawendy. Tylko pozostaje kwestia - czy to pić czy wcierać :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do mięty to spróbuje ja pić. Lawendy nie mam, oby sama mięta pomogła;)
    Mi zawsze do tej pory brakowało wytrwałości i systematyczności, góra kilka dni, a później długo, długo żadnych ćwiczeń. A początkowe zakwasy nie zachęcają.
    Dzięki za rady:)
    Masz racje trzeba być fit nie tylko dla siebie, ale też dla Brzdąca by móc za nim nadążyć;)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń