wtorek, 14 lipca 2015

Przemyślenia - słów kilka

Dziś mój M zaproponował wizytę w Księgarni w celu poszukania książek w tematyce adopcyjnej.
Cieszy mnie to niezmiernie. Ciesze się na kurs, jednocześnie obawiam wszystkiego co może nas na nim spotkać. Boje się akcji typy pokażemy Wam, że się nie nadajecie na rodziców. Pamiętam naszą 1-szą wizytę w Ośrodku - Pani chciałam Nam za wszelką cenę pokazać adopcje z jak najgorszej strony, jakby chciała byśmy już nie wracali na drugie spotkanie. Wiem -  pewnie to zamierzone działanie w celu wyeliminowania niezdecydowanych i nie pewnych swojej decyzji ludzi by dzieci trafiały pod dobre skrzydła, a nie do przypadkowych ludzi którym się wydaje że adopcja dziecka to jak zakup w sklepie zawsze można wymienić. Tylko czy nie można w sposób bardzie cywilizowany uświadamiać ludziom z czym decyzja o adopcji się wiąże i czy na pewno są gotowi na wszystkie konsekwencje takiej decyzji. Przecież większość z osób pracujących w Ośrodku to psycholodzy. Ludzie którzy teoretycznie umieją rozmawiać z ludźmi i nakierowywać ich na właściwy tor. A nie zastraszać. My się nie daliśmy.
Wiem, że pewnie nie Jedna z Was miała inne odczucia w stosunku do Pań w Ośrodku. Wiem, że nie można wszystkich wrzucać do jednego worka.
Chciałabym się pomylić i móc w grudniu napisać: przepraszam pomyliłam się nie tacy straszni jak ich malują. Oby..
...




7 komentarzy:

  1. W jednym ośrodku pracują różni ludzie. My trafiliśmy dobrze. Mimo, że zdarzały się trudne momenty (zwłaszcza z panią pedagog, bo prowadził nas zespół 2 osób), to były kompetentne osoby. Zachowanie innych mi się nie podobało. Np. pani psycholog, która na szkoleniach co chwilę opowiada o swoim synku. Gdzie tu zrozumienie? O szkoleniach pisałam już u siebie. Krótko-nie byłam zadowolona. Większość spraw musiałam przepracować sama. Mam nadzieję, że Wy wyniesiecie z warsztatów więcej.
    Miłego dnia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chce się nastawiać negatywnie ale boje się takich konfrontacji. Wiem ze od nich zalezy Nas los adopcyjny. Milego dnia:)

      Usuń
  2. Miałam do czynienia z dwoma OA - pracownicy każdego z nich prezentowali dwa zupełnie różne "poziomy" ( jeśli tak to można ująć). W pierwszym adopcja kreowana była jako zło konieczne, przedstawiana tylko w ciemnych barwach, bez happy endu. Ogólnie miało się wrażenie, że adopcja = same problemy. Tak przedstawiali ją pracownicy i teź miałam wrażenie, źe chcą zniechęcić.
    W drugim OA wyłożono "kawę na ławę" - w wielkim uproszczeniu dało się odczuć, że adopcja to oprócz ogromu pracy także radość i piękne chwile. Nikt nie kolorwał i czarował, ale też nie zniechęcał - uświadamiano nas, pocieszno, słuchano, tłumaczono, a jak trzeba było sprowadzano na ziemie - ale w bardzo subtelny sposób.
    Trzymam kciuki, żeby teraz atmosfera była sprzyjająca.

    OdpowiedzUsuń
  3. A my podeszliśmy do szkoleń na spokojnie, bez żadnych oczekiwań - co ma być to będzie;-0 Panie były miłe, czasami brutalne, ale takie jest ich zadanie. Poza tym wszyscy byli w miarę pomocni. Kurs ukończyliśmy w przekonaniu, że razem damy radę sprostać wszelkim zawirowaniom i zakrętom. Grunt to nie uprzedzać się i nie oceniać pan prowadzących po pierwszych zajęciach. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Koniecznie kup książkę J.Bigos, B.Mozer "Dzieci z chmur. Opowieść o adopcji i o macierzyństwie" - wspaniała lektura, w sam raz na teraz ;)

    My trafiliśmy na bardzo fajną Panią w OA. Co do szkolenia- było w większości w ciemnych barwach- podkreślali żeby nie liczyć ze dzieci do adopcji to są dzieci zdrowe- każde z nich jest chore- jakby były zdrowe to by nie trafiły do DD. Ale ja wiem swoje ;) wiem, ze wiele osób adoptowało zdrowe dzieci, a nie każda choroba każdej chorobie jest równa. Tylko ostatnie spotkanie, które było z rodziną adopcyjną było pozytywne- mega pozytywne- z tych ludzi szczęście jakie zyskali wypływało z głębi serca ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję, że tak powiecie w grudniu...
    My trafiliśmy na Ośrodek, w którym Panie a zwłaszcza kierowniczka miały bardzo zdrowe podejście. Bez koloryzowania i ckliwych opowieści jak bedzie pięknie, ale też bez jakiegoś straszenia, że na co my się porywamy. Oczywiście czasem opowiadały historie rodem z horrorów, ale zaraz potem mówiły o rodzinach z happyend'em. Mam wrażenie, że swoją osobą ani nikogo do adopcji nie zachęciłyby ale też raczej nie zniechęciły....
    Same warsztaty były..mhm.. różne. To co było wartościowe to dyskusje, które się wywiązywały na kanwie rzuconych zagadnień, ale same zadania - czasem mam wrażenie, że niczemu nie służyły... Większość informacji czerpałam jednak z innych źródeł. Nie z samego kursu. Ja jestem z tych którzy nawet często jak są pewni swojej wiedzy, to nie kłócą się z innymi, że mają rację. Przez to czasem warsztaty mnie denerwowały, bo przedstawiały bardzo jednostronnie niektóre zagadnienia i nie dało się niektórych przegadać Ale to już w dużej mierze zależy od grupy...
    Ale sumarycznie- oceniam nasze Panie na plus. Choć wiadomo, że ten najważniejszy test jeszcze przed nimi- nie mieliśmy jeszcze telefonu, nie wiem jak ustosunkują się do naszych oczekiwań, czy wezmą pod uwagę nasze ograniczenia.... Wierzę, że tak. Pozostaje nam niestety ufać i mieć nadzieję...

    OdpowiedzUsuń
  6. My mieliśmy w OA jedną panią psycholog, która od samego początku przyprawiała wszystkich o ciarki - bo miała takie przeszywające spojrzenie, takie usta zaciśnięte zawsze w wąziutką linijkę, taka była chłodna i nieprzystępna, a jej mina zdawała się komunikować nam "przede mną nic się nie ukryje". Po którymś indywidualnym spotkaniu z nią poryczałam się jak dziecko, taki zrobiła mi kpisz i mętlik w głowie... A potem okazała się tak naprawdę najsympatyczniejsza i najbardziej szczera z nich wszystkich - to ona była u nas na wizycie, ona jechała z nami po Bąbla do domu dziecka i koniec końców to ją wspominamy najlepiej - i mamy też nadzieję, ze będzie patronowała naszą kolejną adopcję :) Także wiesz, pozory mogą bardzo mylić ;)

    OdpowiedzUsuń