czwartek, 5 maja 2016

Rozważania matki na "detoksie" od pracy zawodowej

Za czasów starań o biologiczne dziecko ciąża dziecko miało być wybawieniem od pracy której nie lubiłam.  Był to dobry moment na ciążę - umowa na stałe,  a że atmosfera i sama praca stawała się coraz gorsza nie byłoby czego żałować że znikam na 2 lata.  Swiat uważał inaczej.
Nasza droga ewoluowała.  Teraz praca która mam/miałam lubiłam.  Spędzalam w niej całe dnie a mimo to lubiłam tam chodzić.  Mimo zmęczenia i tempa jakim żyłam 8 h.  
Matką stałam się nagle.  Warunki mniej sprzyjające.  I to jestem na macierzynskim urlopem zwanym.  Omijając kwestie opieki dziecka,  bo nie o tym chcę dziś pisać,  życie zwolnilo.  Faktycznie przyspieszyło nadając zwolniony ton.  
Sytuacja z dziś.  Godzina 14. Normalnie nie miałabym czasu zerknąć na zegarek.  Pewnie nawet nie zauważyłam że wiosna zawitała dzisiejszego dnia do nas.  Pewnie biegała bym teraz w swoich szpilkach załatwiają sprawy na wczoraj.  I tak do 17 której mogłabym nawet nie zauważyć.  Zmęczona dotarła bym do domu.  Mówię że bym zasnęłam przed telewizorem.  Z tego zmęczenia w środku nocy nie mogłabym spać.  Ale rano z chęcią bym wstawałam by znów w paść rytm pośpiechu i gwaru swojej pracy.  
Dziś jest inaczej.  Noce nie służy do odpoczynku.  A mimo to bywam mniej zmęczona niż za czasow 8 h biegu szczurów. 
Sytuacja   ta uświadomiła mi jak mocno związana byłam z tym co robię zawodowo.  Godz 14. A ja spaceruje z młodym po parku gdzie wokół najprawdziwsza łąka.  Czas powoli leci i jedyne co mnie ogranicza to pora karmienia młodego. 
Wiem że teraz mam do wykonania wyższej rangi misję pt.  Wychowanie młodego.  Wiem ale trudno tak raz dwa zmienić diametralnie swoje myślenie. 
Łapie się ze zastanawiam się co w pracy i jak sobie radzą beze mnie.  Dobrze wiem że nikt nie jest niezastąpiony również ja i ta myśl trochę mnie boli.  
Jakkolwiek lubiłam swoją pracę i tak prawdopodobnie do niej wrócę bo umowa kończy mi się zanim minie rok macierzyńskiego.  A może los tak chciał? Wiem jak trudno zmienić pracę.  Nie mając wyjścia jesteśmy postawieni przed faktem dokonanym i musimy działać.  Zawsze bowiem chciałam pracować w normalnych godz do 15 czy 16. Może to jest ten znak i szansa od świata.  Czas pokaże... 

4 komentarze:

  1. Ja też uwielbiam swoją pracę i również przez jakiś czas zastanawiałam się jak radzą sobie beze mnie. No i radzą sobie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja pracuję w małym zespole, który zostawiałam w naprawdę trudnym momencie. Wiem, że nie jestem niezastąpiona, ale ta dodatkowa para rąk by się wtedy przydała. Zresztą na początku trochę wspomagałam koleżeństwo z domu, ale krótko. W końcu to był nasz czas. Mój i Młodego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju Gratulacje <3 tak dawno mnie tu nie było <3 Gratulacje :*

    OdpowiedzUsuń