Dziś będzie o wsparciu które dodaje sił i skrzydeł. Daje pewność że wszystko dobrze się ułoży. Jak zapewne wiecie dość długo czekaliśmy z podzieleniem się informacja o planach adopcyjnych. Z różnych względów.
Od świąt się zaczęło. Najbliższa rodzina, dobrzy znajomi.
Ich otwartość na naszą decyzję zaskoczyła mnie nie raz. Radość.
Proponowana pomoc np w urządzaniu pokoiku.
Pytania, uściski.
Cieszę się że dopytuja to jest fajne że chcą o tym wiedzieć jak najwięcej. Nie oszukujmy się o adopcji wie się niewiele. Ja też byłam laikiem. I pewnie gdybym urodziła biologiczne dziecko nadal bym nim była.
Nie oceniają a przynajmniej tego nie odczulam.
Dodam że na razie wie o naszych planach dość niewielkie grono najbliższych. Powiększa się ono ale nie wykrzykujemy tego każdemu napotkanemu człowiekowi. Tacy już jesteśmy.
Pokój który już przypomina dziecięcy dodaje mi sił. Fotki będą musimy się tylko pozbyć niepotrzebnego mebla.
Będzie dobrze może i przyjdzie nam jeszcze czekać kilka lub kilkanaście miesięcy. To i tak nie zmienia faktu że będziemy rodzicami.
Miłego dnia
Fajny, optymistyczny post! Takich mi dzisiaj trzeba..
OdpowiedzUsuńI szacunek dla bliskich - za radośćz Waszej radości i za zrozumienie.
Witaj, jesteśmy na podobnym etapie :). Podobnie jak Wy - informowaliśmy stopniowo o naszej decyzji: najpierw najbliższa rodzina, przyjaciele, znajomi... Jednak są też osoby, które do dnia dzisiejszego nie wiedzą nic, a nasza droga adopcyjna rozpoczęła się w listopadzie 2014. Trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńSuper trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że macie takie wsparcie. To bez wątpienia uskrzydla i dodaje sił. Wiem to po sobie. Bardzo mi milo, gdy jakas koleżanka dopytuje się, na jakim etapie jesteśmy lub kiedy opowiada o jakiejs znajomej historii adopcyjnej. Natomiast zdarzają się i dziwne reakcje i one potrafią sprawić dużo bólu. Najbardziej mnie denerwuje, gdy ludzie mówią, ze po adopcji kobiety zachodzą w ciążę. Jak dla mnie to najbardziej wkurzajacy komentarz. Oby było ich jak najmniej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam😊
My też dozowaliśmy sobie dzielenie się informacją o adopcji. Czuliśmy komu chcemy powiedzieć. Czasem wychodziło to spontanicznie. Niestety sporo osób dowiedziało się poza nami za sprawą jednej osoby. W sumie wiedzieliśmy, że nie potrafi utrzymać tajemnicy, ale z pewnych względów musieliśmy jej powiedzieć. Tłumaczenie, że przecież to Pan X czy Y rozbroiło mnie. Przecież jakbyśmy chcieli sami byśmy powiedzieli. Ale większość osób zachowała się pozytywnie. Cieszę się, że macie takie wsparcie. Przy nim oczekiwanie na pewno będzie łatwiejsze.
OdpowiedzUsuńZ takim wsparciem i "zapleczem" faktycznie zdecydowanie łatwiej przejść przez te wszystkie etapy bez uszczerbku na zdrowiu psychicznym - oczywiście pod warunkiem ,że poinformowane osoby są tymi właściwymi i potrafią się w tematyce adopcji odnaleźć i nie popełniać co chwilę jakichś gaf (no ale to już Wy sami najlepiej wiecie i czujecie, komu mówić, a kogo jeszcze trochę potrzymać w niepewności ;) )
OdpowiedzUsuńU nas też było zawsze pozytywnie, ale do dziś najbardziej rozczula mnie mój Tato, nie tyle reakcją na wiadomość o adopcji, ale na Jego "jak grom z jasnego nieba" uczucie do J- nie jest zbyt wylewnym człowiekiem, a przy J zamienia się w cokolwiek Mu wnuczka zaproponuje:)
OdpowiedzUsuń