wtorek, 22 listopada 2016

Refleksja na dzień dobry

Nasz synek jest z nami już prawie osiem miesięcy. Od dnia kiedy przekroczył próg naszego mieszkania, przy pomocy naszych rąk, nasz świat stanął na głowie. Z czasem to szaleństwo macierzyństwa stało się naszą codziennością i tak już pewnie zostanie. Zaskoczy nas pewnie nie raz i to jest w tym najpiękniejsze. Nieprzespane noce rekompensuje nam uśmiech naszego Bąbla, a śmieszek z niego kabaretowy.
Od dnia kiedy zadzwonił telefon daliśmy się porwać nurtowi zwanemu macierzyństwem. Nie było czasu na zawahania, chodź strach był i pewnie nie raz będzie nam towarzyszył. Gdzieś przeczytałam że kobieta stając się matką żyje od tego momentu cały czas w strachu o swoje dziecko. Czasem jest on mniejszy czasem większy. Może coś w tym jest. Za kilka lat będę mogła się z tą teoria zmierzyć mając już trochę doświadczenia w tej materii.
Skąd ta refleksja - pytam sama siebie.
Chodź z ludźmi z kursu zżyci jakoś wielką przyjaźnią nie jesteśmy, to kontakt mamy, czasami piszemy do siebie.
I rozdzwoniły się telefony.
Niosą nowinę, niosą radość.
Za każdym razem gdy dociera do nas informacja, że kolejna para dostała telefon, że ich dziecko się odnalazło, mam dreszcze. Pamiętaj siebie, pamiętam co czułam, jakie emocje mną targały. Ciesze się z nimi. Kolejne dziecko znalazło dom. I to jest cudowne.
I chodź rozsypani jesteśmy po wielu miastach - kurs weekendowy - to fajnie jest mieć ludzi, którzy są w podobnej sytuacji jak my. Wiem, że jak wszystko już się ureguluje, ochłonie, to prąd codzienności nas porwie i dla tych co nas z boku widzą normalną rodziną z dzieckiem będziemy. I tak pewnie będzie. Zawsze jednak to będą ludzie mający podobne problemy, troski, pytania. A wspierać zawsze się warto :)

6 komentarzy:

  1. Już 8 miesięcy? Jak to szybko zleciało! Doskonale pamiętam, kiedy dzieliłaś się tutaj z nami radosną wieścią :)

    Nasz kontakt z ludźmi z kursu urwał się właściwie tuż po zakończeniu warsztatów, natomiast próby jego podtrzymania raczej na niewiele się zdały. Ale potem okazało się, że również wśród naszych "prywatnych" znajomych są pary, które przymierzają się do adopcji - i faktycznie wsparcie z naszej strony okazało się im bardzo potrzebne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej Tusia, mam prosbe, chcialabym zapytac Cie, jak to bylo u Was, jak juz mieliscie synka w domu. Czy byla mozliwosc, zeby jego RB sie do Was odezwali? Mieli Wasze dane?

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, jeżeli RB chciałaby zobaczyć dziecko bo póki jesteśmy Rz maja taka możliwość, wszystko odbywa się poprzez ośrodek. Samo spotkanie też byłoby w Ośrodku. My przywozimy dziecko do ośrodka, ale robią wszystko aby oni nas nie spotkali. Oni naszych danych nie mają, ośrodek ich nie ujawnia. Mogą się skontaktować tylko z ośrodkiem. Z tego co wiem to przy standardowej Rz, rodzina biologiczna zna dane Rz a to z powodu alimentów na dziecko którymi są obciążeni. W przypadku Rz jaka my mamy podpisana nie ma możliwości by mieli nasze dane gdyż my się zrzeklismy wynagrodzenia z tego tytułu. Ja jestem normalnie na urlopie macierzynskim od dnia zabrania Bąbla ze szpitala. To wszystko wam powiedzą na tym dodatkowym kursie. Ośrodek robi wszystko by RB nie miała waszych danych. W naszych przypadku nikt nie chciał odwiedzać z RB naszego dziecka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ośrodek ma na uwadze fakt że chcecie adoptować dziecko po uregulowaniu się jego sytuacji prawnej. Zobaczysz, dodatkowy kurs jest po to by wyjaśnić wszystkie zawiłości prawne i wątpliwości. Będzie dobrze:)

      Usuń
    2. Pytam,bo na bocianie rozgorzała ogromna dyskusja na ten temathttp://www.nasz-bocian.pl/phpbbforum/viewtopic.php?f=31&t=8634&start=1590

      Usuń
  4. Z tym strachem jest coś na rzeczy, a jak wyobraźnie poniesie to już na całego. Cudnie, że telefony dzwonią.

    OdpowiedzUsuń