Czego żałuję?
Zawsze jest to coś co tkwi w naszej głowie z przypiętą kartką do zrobienia.
Nie tak to miało wszystko wyglądać. Nie ma jak tworzyć plany życia w trójkę gdy jest nas dwoje. Nowy osobnik w rodzinie zmienił mój cały światopogląd. I plany przestały nimi być.
Chciałabym. .. nie jeden psycholog dodałbym teraz swoje dwa grosze ujmując je tak: to działaj, zrób to, możesz wszystko. I chciałam. Cześć juz zrealizowała, część ewoluowała w trakcie. Tylko cel nadal odległy. Pewnie muszę, a raczej powinnam chcieć jeżeli chce by mój świat byl inny, rozpatrzyć swoją drogę zawodową jeszcze raz, ustalić priorytety i działać. Przestać mówić że brak mi czasu zezmeczona ze zasypiam na stojąco ze milion innych wymówek. Po prostu zrobić wszystko by być zadowolonym ze swojego życia.
Chciałabym, a raczej już chce przestać czegokolwiek żałować. Przestaje żałować. Tylko działam, nikt prócz mnie nie wie czym jest dla mnie szczęście.
A moje szczęście ma 4 zęby i jak się śmieje pokazując swoje białe okazy światu wygląda przebosko.
Moje szczęście przytula jak nikt inny swoimi małymi rączkami. I mówi cudownie:mama.
Moje drugie sczęście prawie 7 lat temu zgodziło się zostać mym mężem. Kocham go. To moja definicja szczęścia.
Dobranoc
sobota, 18 marca 2017
piątek, 17 marca 2017
:)
Jutro wielki dzień.
Chrzciny.
Miało być inaczej. Miał być czas by wszystko zaplanować. Na spokojnie. A było i jest w pośpiechu. Czas to teraz towar jeszcze bardziej deficytowy niż mi się mogło wydawać. Jak na macierzyńskim narzekałam na jego brak to już nie wiem jak nazwać to co dzieje się teraz z czasem który mam. 24 h na dobę, żarty jakieś, moja chyba poszła na dietę i udało jej się schudnąć. Co dla mnie nie jest wiadomością optymistyczną. Przesunięcie czasu - tej myśli trzymam się kurczowo jak kola ratunkowego, traktujac jak lekarstwo na brak czasu. Liczę, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przywróci mi dobę w jej pełnej krasie, a może nawet ją trochę podtuczy. Wiem, że wiosna i nie powinnam nikomu życzyć dodatkowych krągłości ale zrozumcie i mnie, czas teraz dla mnie to coś nie do wyceny, po prostu bez ceny.
Żyjemy od ponad dwóch tygodni w nowej rzeczywistości. Jest inaczej. Każda zmiana rodzi opor, a ta związana z dziećmi podwójny. Nie będę lukrównać, ciężko bywa. Dobę z dzieckiem zmieniłam na tabelki w exelu, segregatory papierzysk. Z pracy wylatuje jakbym skrzydła miała, chodź tempo powrotu juz raczej lotnicze nie jest. Nie jest tak do końca jak w mych snach, chodź perspektywy są na sen na jawie. Tylko ten czas musi jeszcze upłynąć. I tak raz chciałabym go zatrzymać i delektować się chwilą jak podczas wąhania kwiatków, a innym razem chce by płynął jeszcze szybciej niż jedzie francuski pociąg.
Teraz synek nasz kochany śpi sobie w łóżeczku turystycznym. Może w przyszły weekend uda mi się naskrobać coś więcej, więcej faktów, mniej prozy literackiej. Dziś mnie wena poniosła. Pytanie gdzie jestem i co przyniesie jutro? I tym optymistycznym akcentem...
Chrzciny.
Miało być inaczej. Miał być czas by wszystko zaplanować. Na spokojnie. A było i jest w pośpiechu. Czas to teraz towar jeszcze bardziej deficytowy niż mi się mogło wydawać. Jak na macierzyńskim narzekałam na jego brak to już nie wiem jak nazwać to co dzieje się teraz z czasem który mam. 24 h na dobę, żarty jakieś, moja chyba poszła na dietę i udało jej się schudnąć. Co dla mnie nie jest wiadomością optymistyczną. Przesunięcie czasu - tej myśli trzymam się kurczowo jak kola ratunkowego, traktujac jak lekarstwo na brak czasu. Liczę, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przywróci mi dobę w jej pełnej krasie, a może nawet ją trochę podtuczy. Wiem, że wiosna i nie powinnam nikomu życzyć dodatkowych krągłości ale zrozumcie i mnie, czas teraz dla mnie to coś nie do wyceny, po prostu bez ceny.
Żyjemy od ponad dwóch tygodni w nowej rzeczywistości. Jest inaczej. Każda zmiana rodzi opor, a ta związana z dziećmi podwójny. Nie będę lukrównać, ciężko bywa. Dobę z dzieckiem zmieniłam na tabelki w exelu, segregatory papierzysk. Z pracy wylatuje jakbym skrzydła miała, chodź tempo powrotu juz raczej lotnicze nie jest. Nie jest tak do końca jak w mych snach, chodź perspektywy są na sen na jawie. Tylko ten czas musi jeszcze upłynąć. I tak raz chciałabym go zatrzymać i delektować się chwilą jak podczas wąhania kwiatków, a innym razem chce by płynął jeszcze szybciej niż jedzie francuski pociąg.
Teraz synek nasz kochany śpi sobie w łóżeczku turystycznym. Może w przyszły weekend uda mi się naskrobać coś więcej, więcej faktów, mniej prozy literackiej. Dziś mnie wena poniosła. Pytanie gdzie jestem i co przyniesie jutro? I tym optymistycznym akcentem...
Subskrybuj:
Posty (Atom)