piątek, 30 stycznia 2015

Sobotnie przy kawie pisanie

Co nowego?
Jesteśmy po wizycie w Ośrodku. Było nawet miło. Atmosfera dość luźna. Przy pytaniu o wiek, Pani stwierdziła, że lepiej wpisać rocznikowy. Brzmi poważniej, "lepiej żeby dziecko miało poważnych rodziców" - stwierdziła. Przytaknęliśmy.
Dopytywała czy jesteśmy pewni swojej decyzji. Znów poruszyła nasz "młody wiek". Dodam że nam w tym roku stuknie 30.
Pytała o powód nie posiadania biologicznych dzieci. Odniosłam wrażenie że nasze "tylko dwuletnie staranie się o dziecko biologiczne" sprawiło "lawinę pytań" czy jesteśmy tego zdecydowani i pewni swojej decyzji.
Moim zdaniem brnąć drogą bez iskierki racjonalnej nadziei jest bezsensowne. Nasze wyniki mówią same za siebie. A chcemy być rodzicami.

Mimo, iż było miło, już po, puściły mi nerwy. Najpierw na męża nakrzyczałam, a później się rozbeczałam. Kobieta zmienną jest.

Kurs - wrzesień, październik. Przy obecnej sytuacji zmiany pracy nawet mi ten termin pasuje. Wiosna mogłaby być kłopotliwa. Będę teraz pracować do 17:30, może dłużej, a kurs jest od 17:00. Czeka mnie więc wykorzystanie dni urlopowych na kurs. Na początku pracy mogłoby to być kłopotliwe. Jesienią mając jeszcze cały urlop powinno być ok.

Po zebraniu wszystkich potrzebnych dokumentów, kolejna wizyta gdzieś na wiosnę. Mamy zadzwonić i się umówić.

Teraz żyję zmianą pracy. Jeszcze dwa tygodnie w "starej" i powoli dociera do mnie znaczenie zmian. Zmian na lepsze, ale jednak zmian. I "opór" jest - moja kreatywność czemu nie jest to dobra decyzja powoli dosięga zenitu;) Co kilka dni mój M musi mnie "ustawić do pionu" nastawiając na pozytywne myślenie.

I coraz bliżej pojawienia się w naszym domu kota :):):)



wtorek, 20 stycznia 2015

Motto na dziś - tak na dobry dzień :)


"- Jaki dziś dzień?- zapytał Puchatek,
 - Dziś - odpowiedział Prosiaczek. Na to Puchatek:
 - To mój ulubiony dzień. "

sobota, 17 stycznia 2015

Nauka mówienia o adopcji

Wizyta duszpasterska zwana kolędą zawitała do nas w tym tygodniu. W naszej parafii jest Wikary, tylko rok starszy od nas. I to On, już drugi raz, miał okazje do nas zawitać z kolędą. Swoją "zwyczajnością", otwartością i rozmową na poziomie" koleżeńskim" spowodował, że na pytanie dot. czy planujemy powiększenie rodziny, nie ubraliśmy maski pt. " w swoim czasie", tylko "otworzyliśmy się "przed Nim. Tak po prostu mój mąż zaczął mówić, że mamy problem z zajściem w ciążę naturalnie i staramy się o adopcje. Przez chwile o tym rozmawialiśmy i nie sprawiało mi to bólu. Było normalnie. Nie czułam skrepowania.

Dla nas to debiut, całkiem pozytywny. Mówiliśmy o naszej adopcji na razie tylko dwukrotnie, rodzicom.
O problemach z zajściem w ciąże naturalnie też nie byliśmy zbyt rozmowni. To były takie nasze sekrety.

Już po poczułam się jakbym zrzuciła z siebie wielki kamień, który mi zawadzał. Mąż przyznał, że musimy się o tym nauczyć mówić. Popieram. I był to 1-szy krok ku temu. Całkiem nieźle wykonany krok.

Nie planujemy na razie mówić o naszych planach szerszemu gronu osób. Zostawiamy sobie to na czas po kwalifikacji. Pewni, że zostaniemy rodzicami, będzie o czym mówić. Teraz więcej niepewności niż konkretów.

Dużo się dzieje w moim życiu ostatnio. Pozytywnie. 



poniedziałek, 12 stycznia 2015

Dobry dzień

...
Dobro wraca.
Tak po prostu..

To będzie dobry rok.
Cierpliwość popłaca.
Czasami odpuszczając, zyskuje się więcej.
Nic na siłę.

Teraz gdy odpuściłam sobie wysyłanie kolejnych cv.
Gdy dałam sobie czas na przemyślenie co chciałabym robić.
Rozpatrywałam poszerzenie swoich umiejętności.
Przeglądałam oferty szkoleń, kursów.
Gdy wewnętrznie pogodziłam z pracą, którą wykonuje.
Praca znalazła mnie sama.
Tak po prostu.
Po tylu odbytych rozmowach kwalifikacyjnych, po morzu wylanych łez po kolejnej porażce, szczęście przyszło znienacka.
...
Mnóstwo razy wyobrażałam sobie dzisiejszy dzień. A był całkiem odmienny od tworu mojej wyobraźni. Moje ego jakoś nie skacze pod sufit. Wszystko wydaje się być spokojne. Strach zmieszany z radością.
Czas zmian nastąpił.

Trzeba uważać jak się formułuje marzenia;) Bo marzenia się spełniają w najmniej oczekiwanym momencie. I to z najluźniej sformułowanych stwierdzeń


niedziela, 11 stycznia 2015

Czas i tak upłynie..:)

Nasza droga, można rzec, dopiero się zaczęła.
Od złożenia podania minęło 5 tygodni.
To dopiero początek.
Wiem.

Czekając warto znaleźć sobie "odskocznie" dla myśli. Hobby, zajęcie, kurs, dodatkową pracę, to coś co oderwie nas chodź na chwile od rozpatrywania naszej sytuacji. Życie toczy się wokół nas mimo kłopotów, trosk, czekania.

Pragnę dziecka, ale nie chce by to ono było jedynym źródłem mojej radości, szczęścia, spełnienia.
Wiadomo, że spełnienie z bycia matką bez posiadania dziecka jest niemożliwe. Ale bycie kobietą to nie tylko bycie matką. To bycie żoną, partnerką, przyjaciółką, pracownikiem spełnionym zawodowo, człowiekiem spełniającym swoje marzenia te dotyczące naszego "ja"..
Może ten czas czekania to własnie czas dla nas. Dla spełnienia się na pozostałych płaszczyznach naszego życia.
Nikt nie mówi, że jest to łatwe.
Ale gdy porównuje to w myślach z drogą, która za nami i przed nami, aby mieć dziecko to inne "sprawy" zyskują na łatwości w ich osiągnięciu.

Ktoś kiedyś powiedział, że nie ma "rzeczy" niemożliwych".
Ktokolwiek to był to bardzo mądry człowiek.
Rozpatrując naszą sytuacje, niemożliwe nie istnieje. Jeszcze pół roku temu byłam przekonana, że nie będziemy mieć dzieci. Trwał we mnie proces godzenia się z tym faktem. Opornie.
A teraz jestem pełna wiary, że będę mamą. Jestem tego bliżej niż kiedykolwiek wcześniej. Gdy jedna droga okazuję się nie mieć końca, zawsze jest inne wyjście z sytuacji.
Czasami wystarczy zmienić punkt widzenia, a szare barwy tęczą zaczynają się mienić.

I tak jest z każdym celem, który chcemy osiągnąć.
W zeszłym roku nie pamiętam bym więcej niż 5 dni pod rząd wytrzymała w postanowieniu ćwiczeń fizycznych. Dziś mamy dopiero 11 dzień nowego roku, a za mną już 10 takich dni. Każdy najmniejszy sukces się liczy.

Trudne dni też bywają. Ważne by wiedzieć kiedy powiedzieć dość. I po prostu żyć.
Nie chcę pozwolić by życie upłynęło poza mną gdzieś obok, bo mogę stracić na prawdę wiele. Czas i tak upłynie, ważne by czekanie nie przysłoniło nam możliwości realizacji siebie. Rodzicami w końcu zostaniemy. I nie mogę się już doczekać tej roli. Ale zanim to nastąpi chce jak najlepiej wykorzystać ten czas. Dla siebie, dla mojego męża, dla naszego małżeństwa. I to teraz się liczy.




czwartek, 8 stycznia 2015

Po trochu o wszystkim

Chciałam się pochwalić!
Dziś minął mój 7 dzień ćwiczeń.
Bez dnia przerwy.
Cieszę się jak dziecko:)
Zaczęłam od ćwiczeń z Mel B, a od 4 dni - pilates wg Chodakowskiej.
...
Wczoraj mój mąż zadzwonił do Ośrodka.
Jesteśmy umówieni na spotkanie pod koniec stycznia.
Musimy uzupełnić swoje dane.
Dostaniemy też listę wymaganych dokumentów.
Wolałabym wcześniejszy termin, ale..
....
Ja cały czas się łudzę, że jakimś cudem uda nam się dostać miejsce na wiosenny kurs w tym roku. Tak bardzo bym chciała. Wg pani z Ośrodka raczej mamy się nastawić na jesienny kurs, niby wyjątkowo dużo osób zgłasza się obecnie w celu adopcji. Więcej niż zwykle.
...
Drugi dzień pracy po długim wolnym za mną.
Przeżyłam;) Trochę żartuję, nie było tak źle. Udało mi się już wrócić do trybu pracy. Chodź nie będę ukrywać, że 3 dniowy tydzień pracy bardzo mi pasuje;) Dobrze, że jutro piątek.
...
Zamówiliśmy dziś drapak dla naszego kota. Taki na wymiar do sufitu. 3 tygodnie czekania. Już się nie mogę doczekać. Powoli zbieramy wyprawkę dla naszego czworonożnego przyjaciela.
...

niedziela, 4 stycznia 2015

Początki bywają trudne? Nie tym razem!

Nowy rok zaczął się obiecująco - z małym falstartem - drugiego stycznia.

W końcu udało mi się ruszyć z przysłowiowej kanapy. Włączyć ćwiczenia z mel B. I ruszać się w rytm ćwiczeń ze szklanego ekranu. Mokra była niczym szczur, jak to się potocznie mówi. Takie nagły zryw to duża zasługa mojego Męża. Za co Mu bardzo dziękuje;) Chciałabym mieć takie zaparcie do sportu jak On. Oby nie był to mój jednorazowy zryw.
W postanowieniach noworocznych nie ujęłam ćwiczeń jak punkt do zdobycia, mimo iż taki w mej głowie tkwi. Bałam się że będzie jak zwykle, czyli zniknie tak szybko jak fajerwerki w nowy rok.
Trwa już dwa dni i nie zamierza mnie opuszczać;)
W temacie zakupiłam sobie płytę Chodakowskiej - najnowsze jej dziecko. Od jutra będę go testować na sobie.

Dodatkowo znalazłam "idealne" lustro do naszego przedpokoju. Historia z brakiem lustra jest dość prosta, brak kompromisu z każdej ze stron. I trwało to ponad 2,5 roku, aż do dziś. Wymiary ma idealne do przestrzeni, którą mamy między drzwiami.

Dobrze zaczął się ten rok;)
Tylko czemu zakwasy tak bolą?;)



sobota, 3 stycznia 2015

Emocje przelane na papier pokornieją - czy to działa?

Z myślą o takim jednym skrytym postanowieniu, obiecanym mężowi, ale tez samej sobie, zakupiłam książkę która ma mi pomóc w jego dotrzymaniu.
"Zniszcz ten dziennik"
Modny tytuł. Tylko ja nie z tych co blog o nowościach/trendach piszą.
Pomyślałam sobie, że może być to doskonały pomysł na odreagowanie emocji. A że to dodatkowo wiąże się z obietnicą dana sobie/mężowi, czemu by nie spróbować. Gdy nie będę wiedzieć co z nadmiarem "złej" energii zrobić użyję właśnie dziennika by się jej w kreatywny sposób pozbyć, bez "uszczerbku" swojej osoby.
To trochę taki "zeszyt" do uzupełniania, coś na styl tych z dzieciństwa, połącz kropki, dorysuj brakujący element czy policz kapelusze.
Czy spełni swoje zadaniem?
Czas pokaże.


Może ta pozycja nie tylko mi pomoże zapanować nad emocjami ;)

piątek, 2 stycznia 2015

Moja wewnętrzna "burza myśli"

"Wieża z klocków" Katarzyny Kotowskiej.
Zaciekawiona opiniami w necie, "pochłonęłam" jej treść w jedno przedpołudnie.
Nie chce pisać o książce, bo o czym i jaka jest każdy kto czytał wie.
Jej przeczytanie dało mi do myślenia w wielu kwestiach.
To nie tak, że nie zdawałam sobie sprawy z ich istnienia. To nie będzie bajka i problemy są nieuniknione - wiedziałam. Raczej zmieniła mój pogląd odnośnie planów jakie "poczyniłam" w głowie. Plany planami a dziecko może mieć odmienne w tej kwestii zdanie i co wtedy.

Po pierwsze: przedszkole/żłóbek - w zależności od wieku dziecka.
Założyłam, że po roku "macierzyńskiego", jeżeli do owej pory będzie on nadal obowiązywać i wybraniu wszelkiego urlopu wracam do pracy (kwestia finansowa)a dziecko do przedszkola/żłobka. Było to dla mnie oczywiste. Ta książka otworzyła mi oczy z czym taka instytucja może się maluchowi kojarzyć. I zaprowadzenie go tam może graniczyć z cudem. Jak dziecku wytłumaczyć, że się po niego wróci po 9 godzinach. I co zrobimy jak nie da się namówić/ przyzwyczaić do przebywania tam.

Po drugie. Spanie u siebie w pokoiku w łóżku lub w łóżeczku.
Wspomnienia potrafią się ciągnąć za nami. Trudno z nimi walczyć samemu. Do dziś zapierałam się rękami i nogami że sypialnia to dla mnie i mojego M nasz azyl i spać z dziećmi nie będziemy. A jeżeli nasza bliskość głównie  w nocy będzie dla malucha niezbędna. Z drugiej strony naczytałam się jak trudno dziecko oduczyć spania z rodzicami. Dwie strony medalu, która najlepsza?
...

Wiem, że opisane wyżej kwestie jeszcze "długo" nie będą nas dotyczyć. Ale warto zawczasu zastanowić się nad nimi. Teraz wiem, że trudno cokolwiek planować. Zapewne nasze przyszłe dziecko nas nie jednokrotnie zaskoczy.

Tytuł polecam bo rozszerza spojrzenie na sprawy potencjalnie oczywiste.