niedziela, 23 sierpnia 2015

Dużo się dzieje ostatnio w moje głowie. Myśli biegną istny maraton. Zmieniają się jak pogoda. 
Miałam okazje, już nie raz, przeczytać w necie wątpliwości kobiet odnośnie adopcji. Czy adoptowane dziecko pokocha ich jako swoich rodziców? Czy Ona pokocha je jak własne dziecko?
Nigdzie nie trafiłam na pytanie czy adopcje nie zrobi z naszego życia koszmaru? Po wgłębieniu się temat choroby sierocej taka sytuacja może być jak najbardziej realna. Mimo miłości, mimo starań może być trudno. Nie na nasze siły. Nikt mnie nie przekona że adopcja wiąże się z takim samymi problemami jak przy dziecku  o tym samym kodzie genetycznym co my. One maja przeszłość, bagaż przygniatający nie jednego dorosłego a co dopiero małe dziecko. Nie mówię nie adopcji. Nie mówię nic. Zastanawiam się. Od samego początku wiedziałam, ze problemy będą. Zakupiona literatura raczej nie wpływa na mnie kojąco. "Odczarować adopcję" - opisy choroby sierocej i jej skutki odbijające się na całej rodzinie - mam dreszcze jak teraz o tym pomyślę. Czy każde dziecko tak to przechodzi, terroryzując matkę?

Gdzieś kiedyś przeczytałam czy usłyszałam, że przy adopcji trzeba być samolubnym, aby nie skrzywdzić ani siebie ani dziecka. Nie można podjąć decyzji pod wpływem emocji. Pragniemy dziecka, jesteśmy w stanie zrobić na prawdę wiele by się tylko spełniło. I co wtedy? Dopiero wtedy wszystko się zaczyna. Idealizujemy macierzyństwo, bo pragniemy go jak nikt na świecie. Ale macierzyństwo to nie jest takie proste jak w kolorowych magazynach. Przy dziecku adoptowanym ta poprzeczka jest postawiona jeszcze wyżej. I co wtedy gdy "choroba" dziecka zacznie niszczyć nasza rodzinę, a miłość wszechobecna to będzie za mało. Co wtedy gdy trzeba będzie wrócić do pracy, bo finanse na nic innego nie pozwalają a nasze dziecko nie jest jeszcze nasze. 
Wiem, że to nie bajka i happy end nie pojawi się z dniem poznania dziecka. To dopiero początek gdzie na końcu drogi  mgliście widać ten upragniony neon. A może go nie widać, tak mocno zasłaniają go problemy naszego dziecka? I co wtedy. Będziemy walczyć do upadłego. Albo się uda albo wszystko ulegnie zniszczeniu - my, nasz miłość, nasz rodzina. I co wtedy?
Polecam artykuł: http://kobieta.wp.pl/kat,132000,title,Adopcja-odczarowana,wid,17659084,wiadomosc.html?ticaid=115742&_ticrsn=5
Jeśli oczekujecie słodkiej opowieści o tym jak wygląda adopcja od wewnątrz to nie czytajcie go. Końcówka daje  nadzieje, że mimo problemów i spraw które potoczyły się poza planem, nie zmieniliby swojej decyzji, chodź kosztowała i kosztuje ich więcej niż by się wydawało, niż byli wstanie przypuszczać w najśmielszych snach, marzeniach. 
Długi czas biłam się z myślami czy pozwolić sobie na opisanie emocji które mną targają. Pewnie nie jedna z Was przylepi mi karteczkę: nie nadaje się do adopcji. Bo myśli o sobie a nie o biednym dziecku. Ale tak na prawdę każda z nas tak myśli która czeka latami na swoje dziecko. Dzieci w DD jest mnóstwo ale nie zdrowych fizycznie. Na to nie decyduje się większość z nas bo myśli o sobie. Nie chcemy poświęcać się dziecku 150% . Więc czekamy na dzieci z najmniejszą ilością dysfunkcji fizycznych. To źle, nie. Chcemy być najbliżej macierzyństwa takie prawdziwego które zabrała nam niepłodność. Najbardziej normalnymi matkami zwykłych dzieci. Po prostu. Czy Nam to będzie dane czy w ogóle jest to możliwe przy dziecku adoptowanym? Nie wiem. Czy się o tym przekonam tez nie wiem. Myślę. Rozpatruję. Dociekam. 
Za książkę Nadzieja na nowe życie  dziękuje. Dziękuję jednej z blogujących dziewczyn, że napisała o niej. Dzięki temu mam okazje mieć pozycję wartą przeczytania i posiadania. Jaki jest sens Twojego oczekiwania na dziecko - to pytanie nie raz dręczyło mnie godzinami. Rozdział o identycznie brzmiącym tytule miałam wrażenie jakby był pisany o mnie. Daje zrozumieć. Polecam!

wtorek, 18 sierpnia 2015

Kilka dni wolnego

Jestem na kilku dniowym wolnym od pracy.  Słowo urlop wpływało na mnie dość dołująco. Stąd zmiana nazewnictwa. Urlop = wyjazdy. Więc nie urlop. I jakoś milej mi na sercu.
Chodź praca wczoraj sama się do mnie odezwała. Sytuacja "kryzysowa" na szczęście opanowana. I nie jest potrzebna od zaraz. Dopiero w poniedziałek czyli wg planu.
Próbuje odpoczywać, nie jest to łatwe. Może ja nie potrafię nie robić nic i wypoczywać. Chodź na plaży jakoś mi się to udaje, to czemu jest to takie trudne w pieleszach domowego spokoju. Rzuciłam się w wir aktywności fizycznej. Basen. Bieganie. "Chodakowska".
Poza tym gotuje obiadki mężowi - jak przystało "wzorowej" żonie ;p
...
Próbuje tez czytać książki nabyte ostatnio w tematyce adopcji.
"Dzieci z chmur" początek dla mnie zbyt wspominkowi. Wróciły uczucia które mną wtedy targały. Odłożyłam. Nie dla mnie. Nie teraz.
"Odczarować adopcję" - przynajmniej na razie rzeczowa. Dobrze się czyta.
...



sobota, 15 sierpnia 2015

Poranne pisanie

"Nadzieja na nowe życie. Poradnik dla marzących o dziecku."  natrafiłam na ten tytuł na blogu wszystkie-kolory-świata. Zaciekawiła mnie. A recenzja rozdziału o radości do życia - zainspirowała. Wiedziałam, że muszę mieć ta książkę. Zakupu nie planowałam już teraz, bo dopiero co odebrałam paczkę książek o adopcji której nawet nie przejrzałam. Postanowiłam nabyć ją po przeczytaniu posiadanej już literatury. Dziś chciałam tylko przejrzeć recenzje. Portal lubimyczytać.pl bardzo mi w tym pomaga. Tam oprócz opinii są propozycje sklepów gdzie można dany tytuł nabyć i w jakim cenach. I okazało sie że w sklepie http://www.znak.com.pl/ maja na ten tytuł spora promocję. I jak tu z niej nie skorzystać. I takim sposobem nabyłam kolejny tytuł za który zapłaciłam jedyne 15 zł już razem z przesyłka. Polecam bo normalnie koszt książki to ok 25 zł + koszt przesyłki. 
A napisałam o tym aby każdy kto zamierzał zakupić powyższy tytuł wiedział że obecnie może go nabyć takiej. Mnie to skusiło by mieć ja już teraz a nie czekać i później przepłacić. 
Za to uwielbiam internet. Święto. Poranne godziny. A ja zrobiłam niezły zakup za małe pieniądze. 
...
Od wczoraj przebywam na urlopie. Tydzień relaksu mnie czeka. Zaczęłam ten czas dość intensywnie - byliśmy wczoraj z moim Mężem na wycieczce w górach i w parku linowym. Nawet nie wiedziałam że mam w sobie tyle lęków związanych z wysokościami. Mimo to dałam radę. Nawet przejazd na tyrolce został przez mnie ujarzmiony. A mój Mąż bawił się tam jak dziecko - taki był szczęśliwy :)
...
Dziś mija Nam kolejna rocznica - dokładnie 8 lat bycia razem:)
Wszystkie Najlepszego Kochanie:*

niedziela, 9 sierpnia 2015

Rocznicowo

Wizyta domowa pań z Ośrodka nie opuszcza ostatnio moich myśli. Nie ze strachu raczej z ograniczonych godzin pobytu w domu i niewielkich szans na wcześniejszy wyjście z pracy czy dnia wolnego. Jestem świadoma godzin pracy pań z Ośrodka. Może akurat w tej kwestii są bardziej przystępni dla ludzi pracy. Za kilka dni idę na urlop i byłoby idealnie gdyby własnie w tym terminie chciały Nas odwiedzić. Miałabym czas by być, a nawet doprowadzić dom do stanu lśnienia. I kolejny punkt w drodze po maleństwo mogłabym skreślić ze swojej listy.
...
Ze spraw dnia codziennego to w piątek minęła nam 5 rocznica Ślubu. 
Było romantycznie, wytwornie. 
Wiele się wydarzyło w ciągu tego czasu. Sam ostatni rok przyniósł ze sobą wiele zwrotów i zmian kierunków. I tak stoimy na drodze ku adopcji. I gdyby pewne sytuacje nie miały miejsca  zeszłej jesieni nie byłoby tu Nas. Na 1-szy rzut oko mało pozytywne. Nie wszystko co wydaje się dla Nas niekorzystne takie jest gdy spojrzymy na to chłodnym okiem. Gdyby nie one nie podjęlibyśmy decyzji że nie ma co przekładać wizyty w Ośrodku. I tak jesteśmy tu 9 miesięcy po złożeniu podania. Kurs czeka na Nas już za progiem . A prace zmieniłam i tak. Mój M również wpisał na listę zmian nową pracę. I tak pełni optymizmu żyjemy sobie:)
...


niedziela, 2 sierpnia 2015

Po weekendowo

Dziękuje za wszystkie miłe komentarze pod postem dotyczącym książek. Za tytuły też dziękuje. Paczka zamówiona, a  w niej:
"Jeż"
"Jeśli bocian nie przyleci skąd się biorą dzieci"
"Dzieci z chmur"
"Odczarować adopcję"
Wszystkie udało mi się znaleźć w jednej księgarni internetowej. Polowałam też na "Bociany przylatują zimą" i "Odnalezieni" ( za Wasza namowa w komentarzach :) - nie znalazłam jednak. Będę szukać dalej. Na chwile obecną  literatury  Nam wystarczy. Nie mówię, że za kilka tygodni nie zamówię kolejnej paczki. Teraz czekamy na obecną :)
...
Weekend minął szybko w gronie rodziny.
I znowu tydzień pracy przede mną ;)
Teoretycznie za 2 tygodnie idę na urlop. I powinnam się cieszyć. Tylko ja nie chciałam urlopu w tym terminie. Jeszcze jest mała nadzieja że mi go przesuną tak jak chciałam. Zobaczymy. Wolałabym spędzać urlop  z mężem niż sama z kotem. Chodź z kotem potrafi być miło. To i tak wolałabym w Trójkę, ja, mąż i kot :) Urlop planowaliśmy w październiku. Wtedy jest szansa, że spędzimy go  razem. Mąż zmienił obecnie prace i na urlop  nie ma co liczyć teraz w sierpniu.
...
Dobra zbieram się do pracy
Miłego dnia:)