Wracam do pracy.
szybciej niż nawet mogłabym o tym pomyśleć. Wszystkie za i przeciw nadal mam w głowie. Łatwo nie było. Oswajam się z tą myślą. Ale od początku. Obecny stosunek pracy kończy mi się ostatniego dnia lutego tego roku. ZUS do 10 kwietnia jest zobowiązany wypłacać mi zasiłek macierzyński. Szukanie pracy rozpoczęłam wraz z nowym rokiem. Ze względu na ograniczone możliwości chodzenia na rozmowy kwalifikacyjne, odbywające się w godzinach pracy mojego męża, co wyklucza go z grona osób mogących mnie zastąpić przy opiece dziecka, wysyłałam w sumie trzy cv-ki. Wybrałam oferty na które spełniałam w pełni wymagania a dodatkowo chciałabym w danym miejscu pracować. Odezwała się jedna firm. Poszłam na rozmowę. Było nawet miło. Bez pytań typu: mocne i słabe strony czy gdyby była pani zwierzęciem to jakim i dlaczego.Już przy pierwszy pytaniu musiałam ujawnić że przebywam na urlopie rodzicielskim. Nie żebym chciała to ukrywać ale myślałam oddać o tym na końcu gdy już zdążę oczarować ich swoją osobą;) Jak zwykle życie wszystko zweryfikowało. Reakcja mnie zaskoczyła pozytywnie. Nie oduczałam żeby był to dla nich jakiś problem. Zapytano mnie tylko o dostępność. Potem rozmowa przebiegała jak milion innych tego typu. Po pytaniach z mojej strony ponownie wrócono do pytania o moją dostępność i czy nie mogłoby to być szybciej niż 11 kwietnia np już marzec. Zanim jeszcze zaczęłam wysyłać cv o prace rozmawialiśmy z mężem, że gdyby znalazła się dla mnie fajna praca wcześniej niż kwiecień to rozpatrzymy mój szybszy powrót do pracy. A praca na prawdę mi się podoba. Kwestia do przemyślenia. W sumie zanim wyszłam z rozmowy pytanie od kiedy mogłabym ewentualnie zacząć powróciło trzeci raz. dopytywano czy jeszcze luty wchodziłby w grę. Dodam że na rozmowie byłam w zeszłym tygodniu. Trochę to jest nie poważne. Widać dla nich nie. Stanęło na tym że miałam im dać znać do dnia następnego od kiedy mogłabym zacząć. W końcu więc pozwoliłam sobie zapytać czy są zainteresowani moją osobą. wyglądało że tak. Odpowiedź oczywiście brzmiała wymijająco: że nie mówią tak, nie mówią nie. Wracając do domu tramwajem dotarło do mnie co się właśnie wokół mnie dzieje. I wtedy rozpłakałam się...
Oboje z mężem zadecydowaliśmy, że mogłabym iść do pracy od 1 marca. To i tak będzie dla mnie szybciej niż zakładałam i wiąże się z wieloma sprawami które trzeba w niecałe trzy tygodnie trzeba dopiąć.
Czy byłam pewna, że zadzwonią z decyzją pozytywną? Nie. Mimo sygnałów które odebrałam na rozmowie, jako pesymistka- słowa mojego męża, nadal nie wierzyłam, że będą na tak i 1 marca stanie się dla mnie ważna datą, przełomową w moim/naszym macierzyństwie.
Zadzwonili. I byli na tak. Po chwilowej euforii, że to się dzieje na prawdę, zaczęłam szukać informacji jak zrezygnować z urlopu na którym obecnie przebywam. dla mnie to urlop macierzyński i tak własnie wpisałam do wujka Google, a moim oczom ukazała się informacja, że z urlopu macierzyńskiego zrezygnować nie można. Każda następna otwierana przez mnie strona potwierdzała tylko powyższa informację. Radość prysnęła. Zastąpiła ją frustracja. Tyle zachodu i nic z tego nie będzie. W między czasie oddzwoniła do mnie kadrowa z obecnej pracy do której próbowałam się dodzwonić jak tylko moja rezygnacja z macierzyńskiego wg internetów nie była możliwa. Okazało się, że ja już nie jestem na macierzyńskim, on trwa pierwsze 20 tygodni tylko na rodzicielskim. Tym razem wujek Google był już bardziej łaskawy i mym oczom ukazały się szczegóły rezygnacji z owego urlopu. uff pomyślałam. Radości już jednak nie była, została nostalgia. Aby potwierdzić uzyskane informacje dnia następnego zadzwoniłam do ZUS-u potwierdzić nowinki internetowe. I tu znowu niespodzianka. Od tych rewelacji, aż głowa mnie rozbolała. Pani na infolinii poinformowała mnie, że mogę zrezygnować z rodzicielskiego, ale również mogę podjąć prace na urlopie rodzicielskim z innym pracodawcą niż ten który udzielił mi urlopu. A ustawa nie określa jakiego wymiaru może to być praca co oznacza że pełny etat również. Zamierzam jutro jeszcze raz zadzwonić do ZUSu, prawdopodobieństwo, że trafię na tą samą konsultantkę jest prawe zerowe, na co liczę. Zobaczę czy potwierdzi wersję z piątku czy zaszczyci mnie garścią nowych informacji.
Więc postanowione wracam do pracy. Tylko Kto zostanie z Młodym..
Miał być żłobek, mieliśmy już nawet miejsce, co w naszym mieście graniczy z cudem na miarę znalezienia zaginionego miasta. Już się nastawiałam, że Młody idzie do żłobka. Wiedziałam, że czeka mnie trudny czas, pewnie łatwiej zniesie i przyzwyczai się do nowej sytuacji synek niż ja. I wtedy dostaliśmy propozycje, jedna z tych nie do odrzucenia. Jak teściowa dowiedziała się, że jej wnuczek-taki mały ma pójść do żłobka, stwierdziła że tak być nie może i że ona może przyjechać się nich opiekować. Póki nie mieliśmy dziecka takie rozwiązania u innych wydawały nam się dość wygodnickie i nie zostawialiśmy na nich suchej nitki wyrażając swoje zdanie.Wszystko się zmieniło odkąd zostaliśmy rodzicami. I dobro synka jest dla nas priorytetem. A opieka babci jest lepszym rozwiązaniem niż opieka żłobkowa. Póki co jest to rozwiązanie do września. Liczymy, że uda nam się dostać do żłobka publicznego lub takiego z dofinansowaniem we wrześniu, młody już będzie miał 1,5 roku, zawsze to więcej niż 10 miesięcy. Minusem całej sytuacji jest fakt, że teściowa będzie musiała z nami zamieszkać. 50 metrów kwadratowych ja, mój mąż, synek i teściowa - dużo tego ale co się nie robi dla dobra dziecka.
fa.
fa.
Faktycznie rewolucja i do tego ekspresowa! Życzę by wszystko poukładało się po Waszej myśli:)
OdpowiedzUsuńDzięki :)Na początku bałam się że to tak szybko wszystko się dzieje, a teraz myślę że są tego spore plusy, np. nie mam czasu na rozmyślania. Chwytam jeszcze mocniej każdą chwilę z synkiem.
UsuńPozdrawiam ciepło:)
Spore zmiany. Gratuluję pracy. Dobrze, że macie wsparcie. Mi dużo łatwiej było wrócić do pracy, jak miałam świadomość, że zostawiam Synka z Babcią.
OdpowiedzUsuńDzięki:)
UsuńPrzyjazd teściowej zdjął mi z barków jedno zmartwienie jakim była adaptacja Młodego w żłobku. Chodź adaptacja z Babcią też nie obejdzie się bez problemowo. Dziadkowie nie mieszkają na miejscu, młody widuje ich często ale to nie jest taki kontakt codzienny gdybyśmy mieszkali w jednym mieście.
Pozdrawiam ciepło:)
Mimo twoich obaw jest się z czego cieszyć! Gratuluję znalezienia pracy i życzę powodzenia w ogarnianiu żłobka.
OdpowiedzUsuńDzięki:) cieszę się, tylko dużo tych zmian jak na jeden czas. Pozdrawiam
Usuń