Między barszczem a sernikiem, kilka słów ode mnie.
Jak i kiedy mówić o adopcji nikt nikomu nie powie.
Każda para sama musi podjąć decyzję że dany moment jest tym odpowiednim.
Czy złożenie podania w Ośrodku?
A może rozpoczęcie kursu?
A może podjecie decyzji o adopcji jako drodze ku macierzyństwu wystarczy by ogłosić światu radosna nowinę?
Ile ludzi tyle zdań.
My podeszlismy do tematu zero jedynkowo.
Ukonczony kurs daje pewność adoptowania dziecka. Daje kwalifikacje by rodzicami się stać. Po ich uzyskaniu prędzej czy później znajdzie się dziecko dla nas.
Nie mając kwalifikacji w postaci ukonczonego kursu sytuacja nie była już taka klarowna. A my lubimy operować faktami.
Czas który dalismy sobie zanim oglosilismy światu nasze plany ugruntowal w nas podjęta decyzja. Emocje opadły. Teraz umiemy o tym mówić jakby było to menu dzisiejszego obiadu. Jak coś naturalnego.
Cieszę się że nie zrobiliśmy tego wcześniej.
Odpowiedni czas i miejsce.
Teraz spokojnie czekamy do połowy lutego by moje sprawy zawodowe ułożyło się po naszej myśli. Telefon do ośrodka. A następny telefon to już ośrodek wykona do nas.
..
Dzięki nowinie która ogłaszamy w ten święta, nie odczuwam pustki, wręcz odwrotnie. Czuje ze chwilą stania się rodzicami zbliża się szybciej niż nam się wydaje.
Może warto podejść do czasu który został nam dany we dwoje jako dar bycia razem zanim pojawi się mały człowiek. A nie jak czas oczekiwania w niecierpliwości.
Cieszmy się ze świat które płyną. Często nie dostrzegamy tego co jest tu i teraz i gonimy za czymś czego nie ma. Na wszystko przychodzi odpowiedni czas.
My również powiedzieliśmy rodzinie jak już było wszystko pewne. Podobnie podchodziliśmy do tego jak Wy, cieszyliśmy się i byliśmy pełni nadziei i cierpliwości. Tak było rok temu:( Teraz nie ma już tej cierpliwości, wykorzystywania czasu tylko dla siebie, jest pustka. Te święta niestety nie były udane, były nijakie, wybrakowane pomimo, iż staraliśmy się bardzo aby było inaczej. Cieszę się, że ten rok już się kończy i z nową nadzieją przywitam 2016 rok!
OdpowiedzUsuńElu, choć jest to bardzo trudne i wiem co czujesz (od siedmiu lat - diagnostyka, leczenie, itd.- czekam aby spełniać się w roli mamy). Jesteśmy już coraz bliżej. A może wraz z nowym rokiem nowe nadzieje? Trzymam mocno kciuki za Was :)
UsuńNasze oczekiwanie na dzieciątko to już prawie 11 lat w tym 2 lata od pierwszej wizyty w ośrodku (styczeń 2014) i prawie rok od kwalifikacji. Tak więc moje pokłady cierpliwości bardzo się kurczą. Poza tym codziennie w pracy otaczam się dzieciakami i chyba trudniej od jakiegoś czasu to czekanie mi idzie. Ale nie jest aż tak źle i w każdej smutnej chwili trzeba zobaczyć choć odrobinę radości. Wiem, że już jesteśmy bliżej niż dalej i czekam z nadzieją na przyszłe miesiące:)
UsuńOch jak doskonale Cię rozumiem Elżbieto... Też ogromnie się starałam aby te święta nie były przepłakane. No i nie wyszło. Czekamy już ponad 3,5 roku na nasze szczęście. Wszyscy nam obiecywali, że w tym roku święta będą już w większym gronie, ba! Wielkanoc już miała taka być. I co?! Też czekam z utęsknieniem na koniec tego bolesnego roku...
UsuńŚwięta są dla mnie również trudnym czasem, choć tegoroczne nie były tak przeplakane jak w zeszłym roku. Czekamy na kurs i liczymy, że już za niedługo zadzwoni telefon. Jestem pewna, że Wasze kolejne święta Bożego Narodzenia będą najpiękniejszymi w Waszym życiu, bo z Waszym dzieckiem!
UsuńA my rodzicom i rodzeństwu powiedzieliśmy zaraz po złożeniu dokumentów w Ośrodku. Przyjaciele również dosyć szybko się dowiedzieli. Obecnie dzielimy się tą naszą "ciążą serduszkową" ze znajomymi i dalszą rodziną. Nie spotkaliśmy się z negatywną reakcją. Bardziej obawiam się jakichkolwiek negatywnych reakcji ze strony sąsiadów (ale to mam w nosie).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam świątecznie :)
My mówiliśmy bliskim o adopcyjnych planach na długo przed pierwszą wizytą w Ośrodku. Chyba gdzieś w głębi serca przeczuwaliśmy, że i tak na tym się skończy i że właśnie tak będzie wyglądać nasza droga po upragnione szczęście :)
OdpowiedzUsuńDzięki temu wszyscy mieli więcej czasu, by się z tą myślą oswoić i przejść nad nią do porządku dziennego :)
UsuńTo się czuje, kiedy i komu powiedzieć. Najważniejsze, że trafiliście w ten najlepszy dla Was moment.Że byliście w zgodzie ze sobą.
OdpowiedzUsuńKorzystajcie z wspólnych chwil. Jak pojawi się Dzieciątko nic nie będzie już jak przedtem, ale będzie pięknie :)
Cieszę się, że emocje opadły i się cieszycie. My powiedzieliśmy już wcześniej o naszych planach adopcyjnych. Czasami myślę, że za wcześnie i że pewne wszystko będzie dopiero po kursach i ostatecznej kwalifikacji. Narazie czekamy na zaproszenie na kursy, ale nasza nowina ma też swoje plusy. Przynajmniej nikt w rodzinie nie życzy mi już jak najszybszego zajścia w ciążę;-)
OdpowiedzUsuńParę lat z rzędu wyobrażałam sobie, jak ogłosimy rodzinie, że spodziewamy się dziecka. W naszym przypadku walczymy jeszcze o ciążę, życie pokaże jak się sprawy ułożą - wierzę, że po naszej myśli, ale wiadomo zdarzają się i gorsze chwile. Im dłużej czekaliśmy tym częściej miałam nadzieję, że ten dłuuuuuugi czas oczekiwania, zostanie nam jakoś "zrekompensowany" i będziemy mogli taką nowinę ogłosić w wyjątkowym momencie. Boże Narodzenie, urodziny któregoś z nas, dzień mamy... Takie dziwne myślenie... Chyba niespecjalnie dojrzałe, trochę magiczne, bardzo życzeniowe. Karcę się za nie i tłumaczę, że jaki by to nie był moment, będzie wyjątkowy nie ze względu na datę w kalendarzu, ale właśnie ze względu na wyjątkowość nowiny do przekazania.
OdpowiedzUsuńA jednak siedzi gdzieś we mnie głęboko takie marzenie, że na gwiazdkę, na urodziny, na dzień dziecka etc.
Miło czytać o takim spokoju, który z Was bije. Takim, który pozwala zauważyć coś więcej niż zewsząd otaczające starania i daje szansę by cieszyć się tym co tu i teraz. I o tym, że Wasza wyjątkowa nowina, uświetniła dodatkowo te wyjątkowe dni:) Trzymam kciuki za telefon, który zadzwoni w najlepszym dla Was momencie!
Mi marzyło się ogłosić radosna nowinę o ciąży w Święta. Zdjęcie usg zapakowane w mały prezencie z czerwoną kokardka. Starania o ciążę rozpoczęliśmy gdzieś na przełomie października i listopada. Naiwna ja myślałam że w nadchodzace święta brzuch powoli będzie mi rósł i to nie od jedzenia. Teraz jak to wspominam śmiać mi się chce.
OdpowiedzUsuńW kolejne błagalam o pozytywne wyniki męża. Ślepo wierzyłam że to tylko bakteria, kilka tabletek a wyniki zmienia się jakoś poruszenie różdżki. To były ciężkie święta, życzenia przeplakalam. Nikt nie wiedział jak jest nam ciężko. W kolejne święta najbliżsi nauczeni poprzednimi świętami omijali życzenia dot dzieci i tematy o dzieciach mówiące. A my już czekaliśmy na nasze słońce podążając jeszcze dość nieśmiale drogą ku adopcji.
Chce tylko powiedzieć że wiem co to przepłakane święta, ala teraz już wiem że będziemy rodzicami i ta myśl daje mi siłę.
Czuje że jest to już za na, bo nasze szczęście jest coraz bliżej.
Dziękujemy, pozdrawiam:)
Również życzę Wam powodzenia i dwóch kresek na tescie:)
Trzymam za Was kciuki i jestem pewna, że następne święta spędzicie w większym gronie.
OdpowiedzUsuńI ja swoje kciuki dołączam. Nowy rok, nowa nadzieja, a marzenie musi się spełnić.
OdpowiedzUsuń