tag:blogger.com,1999:blog-40528144178425825622024-02-06T23:49:47.158-08:00Dzięki adopcji - zostaliśmy rodzicamiTuska766http://www.blogger.com/profile/16601379253735250009noreply@blogger.comBlogger151125tag:blogger.com,1999:blog-4052814417842582562.post-24524644905465569702018-01-18T11:47:00.000-08:002018-01-18T11:47:19.702-08:00SzcześcieMówią, że szczęście innych potrafi się udzielać.<br />
Ja dziś doświadczyłam takiej magii.<br />
Zawdzięczam to Izie z www.krotkiblog.pl<br />
Twój ostatni post uświadomił mi jak bardzo się zgubiłam i co tak na prawdę jest ważne. Niezależnie od tego jak dana sytuacja wydaje Nam się beznadziejna to zawsze w końcu wyjdzie słońce, trzeba tylko umieć dojrzeć Je w swoim życiu.<br />
Nic rewolucyjnego jeszcze nie wydarzyło się w moim życiu, ale już wiem, którą drogę wybrać.<br />
Rok temu o tej porze moje myśli krążyły wokół znalezienia nowej pracy do której muszę pójść po urlopie macierzyńskim, który nieubłaganie się kończył. Obecnie znów szukam pracy. Taka przewrotność losu. Tym razem "siła wyższa" o tym zadecydowała chodź dobrze wiem, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Do końca lutego jestem na wypowiedzeniu, z przyczyn niezależnych ode mnie,zawsze to jakiś plus zaistniałej sytuacji. Firma straciła uprawnienia do wykonywania swojej działalności. Chodź przyznać się muszę, że nie pracowało mi się tam za dobrze.<br />
Obecna praca dużo mnie nauczyła. Już wiem w jakiej atmosferze i z jakimi ludźmi nie chce pracować. To co doświadczyłam nie chciałabym kategoryzować chodź pewnie blisko mobbingu by się znalazło. Już wiem co jest dla mnie priorytetem.<br />
Inaczej się szuka pracy wiedząc, że się ją straci. Początkowa euforia spowodowana szukaniem pracy, wszystko co nowe ciekawi, obecnie przekształciła się w zniechęcenie i ogólne niezadowolenie. Doliczając do tego atmosferę w obecnej pracy to ogólnie klimat słaby.<br />
Od dziś nastawiam się najbardziej pozytywnie. Nowa praca równa się nowe możliwości. Nowa lepsza praca, która będzie mi dawać satysfakcję. I tego się trzymam tak musi być.<br />
Miłego wieczoru!Tuska766http://www.blogger.com/profile/16601379253735250009noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4052814417842582562.post-76979107184302113022017-09-16T13:03:00.004-07:002017-09-16T13:03:47.589-07:00Matka polka pracującaTo nie tak miało być.<br />
<div style="text-align: justify;">
Pragnąc zostać mamą nie wybiegałam myślami w przyszłość która nas czeka po moim urlopie macierzyńskim. Liczyło się tu i teraz. Życie samo napisało nam scenariusz. Właśnie mija pół roku jak dzionki u boku naszego synka zamieniłam na 8 h pracy biuro administracyjnej w połączeniu z obsługą. Wybory życiowe nigdy nie są łatwe, a te dotyczące własnych dzieci tym bardziej. I tak matka polka skróciła urlop macierzyński, wbił się w szpilki i wybiegła ku nowym wyzwaniom służbowym. Nowa praca i ta perspektywa, że tak mało czasu spędzam z synkiem. Ciężko było. Są dni. że nadal tak jest, że muszę zostać dłużej. I jeszcze ta wizja godzinnego powrotu z pracy do domu wprawia mnie w rozpacz.<br />
Pierwszy raz odczuliśmy z mężem jak praca może wpływać na życie prywatne. Gorzka to była lekcja. Wydaje mi się przynajmniej ze wyciągnęliśmy z tej lekcji wszystkie wnioski by w przyszłości nie pozwolić przenosić stresu z pracy do domu. Bo dom to ludzie których się kocha.<br />
To nie jest moja wymarzona praca, może zakres pracy tak. gorzej z atmosferą. W dni kiedy mam jej dość odpalam na komputerze strony z ogłoszeniami o pracę i przeglądam. Kilka nawet wysłałam. Później wychodzi słońce i zaczyna być miło, gdyby tylko nie było to tylko na chwilę, taka cisza przed burzą.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejne zmiany nas czekają. Żłobek. Do tej pory młodym zajmowała się teściowa, która z nami zamieszkała by zajmować się wnukiem jak będziemy w pracy. Cieszę się ze była. Nauczyła naszego synka mnóstwa umiejętności i słów. Chodź bez zgrzytów się nie obyło. </div>
<div style="text-align: justify;">
To tyle. Lżej mi jakoś. Może wrócę na stałe. Może. .</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Idę spać.</div>
Tuska766http://www.blogger.com/profile/16601379253735250009noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-4052814417842582562.post-89132401483353099452017-04-23T01:23:00.002-07:002017-04-23T01:23:31.992-07:00Roczek za nami!<div style="text-align: justify;">
Niedziela. Mąż poszedł biegać. Synek na 1-szej drzemce. A matka ma chwile dla siebie. </div>
<div style="text-align: justify;">
Obiady na cały tydzień zrobiliśmy z mężem wspólnie wczoraj więc stanie przy kuchence mam w ten weekend już zaliczone. </div>
<div style="text-align: justify;">
Co u nas..</div>
<div style="text-align: justify;">
Codzienność nas dopadła.</div>
<div style="text-align: justify;">
dom, dziecko, praca, dziecko, dom..</div>
<div style="text-align: justify;">
Na początku kwietnia nasz synek skończył roczek. Jak tylko się pojawił w naszym życiu miałam w głowie wielki plan czego ja nie zorganizuje na 1sze urodziny syna. Sytuacja uległa zmianie jak dość szybko i chyba trochę niespodziewanie poszłam do pracy już w marcu. </div>
<div style="text-align: justify;">
Wielkiej imprezy nie było, bo dopiero co chrzciliśmy Młodego i organizacja kolejnego "zlotu" rodziny w tak krótkim odstępie czasu byłaby chyba przesadą z naszej strony. Zaprosiliśmy więc każdego kto ma ochotę świętować z nami urodziny naszego synka i przybycie do nas w dogodnym dla nich terminie czyt. weekend. I tym sposobem mamy za sobą jedną z takich mini imprez urodzinowych z udziałem rodziny z mojej strony. Wielkich przygotować nie było, bo czas tak mocno ucieka mi przez palce, że o przyjeździe gości przypomniałam sobie na tydzień przed. Na szczęście udało mi się zamówić ozdoby urodzinowe internetowo, szybkość dostawy mnie bardzo miło zaskoczyła i tym sposobem nabyliśmy girlandę, która mam nadzieje posłuży Młodemu jeszcze kilka lat. W jej skład wchodzą czarne literki, cyferki i znaki z których dowolnie można formować napisy. Literki montuje się ze sobą specjalnymi zatrzaskami tworząc odpowiedni napis. Wiem, że mogłam się pokusić o zrobienie ozdób samodzielnie i nawet o tym myślałam, tylko nie wiedziałam kiedy miałabym to zrobić. Na prawdę brak czasu przeważył stąd decyzja o zakupie dekoracji. Nie powiem ze kupiłam pierwsze z brzegu po wpisaniu w przeglądarkę terminu ozdoby urodzinowe, trochę mi zajęło czasu wyszperanie takich, które by mnie zachwyciły. Do tego zakupiliśmy bodziak z napisem 1-sze urodziny i imieniem solenizanta. A jako wisienka na torcie był balon większy od samego zainteresowanego w kształcie cyferki "1" napełniony helem. Balon okazał się mało przyjazny dla naszego kota, który potraktował go jako wielkie zagrożenie i nie wchodził do pomieszczenia gdzie zakotwiczyliśmy nowy nabytek w postaci balona. Do tego był tort. Zamówiony dość późno stąd nie był tym wymarzonym ale przynajmniej ten zakupiony na chrzciny był taki jaki sobie wymarzyliśmy więc przynajmniej to rekompensowało nam wpadkę z tortem urodzinowym. </div>
<div style="text-align: justify;">
Pierwsze dmuchanie urodzinowej świeczki odbyło się w dzień urodzin i skończyło się płaczem solenizanta. Pewnie dlatego że chciał złapać płomień świeczki co skończyło się kategorycznym "nie" z naszej strony i łzami jak grochy u synka - pewnie na fakt zabraniania tego na co ma ochotę. Płacz był chwilowy, później nastąpiła konsumpcja tortu urodzinowego. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nie będę pisać ze nie wiem kiedy minął ten 1-szy rok naszego synka, bo pewnie mają tak wszyscy rodzice. Jak przeglądam fotki z 1-szych dni synka u nas to trudno mi uwierzyć, że był taki mały. </div>
<div style="text-align: justify;">
Aaa i synek zaczął chodzić. Na razie nieśmiało częściej z asekuracją czyjejś ręki, ale też zdarza mu się przejść samemu bez niczyjej pomocy. Rodziców rozpiera duma.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli będąc na macierzyńskim mówiłam, że nie mam czasu to odwołuje to. Dopiero teraz zaczęło się prawdziwe życie. Bez drzemek w ciągu dnia. Bez spacerów w południe. W pracy 200% normy, wracam i czeka na mnie nasz roczniak chcący tylko naszej uwagi. Ale nie zaminiłabym sowjego życia na żadne inne.</div>
<div>
Dobrej niedzieli!:)</div>
Tuska766http://www.blogger.com/profile/16601379253735250009noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4052814417842582562.post-42639829677418414352017-04-02T01:25:00.004-07:002017-04-02T01:25:58.683-07:00Taka sytuacjaGodzina 3 w nocy. Kot kładzie mi się na ramieniu przy głowie i zaczyna ugniatać mnie pazurkami jak pięcio-gwiazdkowy masażysta. Zaczynam zasypiać, wtem budzi się młody z płaczem. Kot ucieka, głośne nie przewidywalne dźwięki to nie dla niego. Biorę synka z łóżeczka, w międzyczasie budzi się mąż, przejmuje młodego, a ja idę zrobić mleko. Młody wypija butelka do samego dna. Kładziemy go między nami. Przytula się do taty i zasypia tak szybko jak szybko postawił nas na równe nogi swoim płaczem. Mąż zasypia. A ja leżę i patrzę nie mogąc się nadziwić pięknu sytuacji. Po chwili dociera kot. Domaga się miejsca pod kołdra. Podnoszę kołdrę kot bez namysłu wchodzi pod nią układając się na wysokości mojego brzucha. Jeszcze przez chwile leże nieruchomo aby przypadkiem nie zbudzić kota. Patrzę na swojego synka, jest boski. Zasypiam.Tuska766http://www.blogger.com/profile/16601379253735250009noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4052814417842582562.post-25309711379212777062017-03-18T12:50:00.000-07:002017-03-18T12:50:36.066-07:00Przestaje żałować Czego żałuję?<br />
Zawsze jest to coś co tkwi w naszej głowie z przypiętą kartką do zrobienia.<br />
Nie tak to miało wszystko wyglądać. Nie ma jak tworzyć plany życia w trójkę gdy jest nas dwoje. Nowy osobnik w rodzinie zmienił mój cały światopogląd. I plany przestały nimi być. <br />
Chciałabym. .. nie jeden psycholog dodałbym teraz swoje dwa grosze ujmując je tak: to działaj, zrób to, możesz wszystko. I chciałam. Cześć juz zrealizowała, część ewoluowała w trakcie. Tylko cel nadal odległy. Pewnie muszę, a raczej powinnam chcieć jeżeli chce by mój świat byl inny, rozpatrzyć swoją drogę zawodową jeszcze raz, ustalić priorytety i działać. Przestać mówić że brak mi czasu zezmeczona ze zasypiam na stojąco ze milion innych wymówek. Po prostu zrobić wszystko by być zadowolonym ze swojego życia.<br />
Chciałabym, a raczej już chce przestać czegokolwiek żałować. Przestaje żałować. Tylko działam, nikt prócz mnie nie wie czym jest dla mnie szczęście.<br />
A moje szczęście ma 4 zęby i jak się śmieje pokazując swoje białe okazy światu wygląda przebosko.<br />
Moje szczęście przytula jak nikt inny swoimi małymi rączkami. I mówi cudownie:mama.<br />
Moje drugie sczęście prawie 7 lat temu zgodziło się zostać mym mężem. Kocham go. To moja definicja szczęścia.<br />
DobranocTuska766http://www.blogger.com/profile/16601379253735250009noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4052814417842582562.post-9555438404443546962017-03-17T14:17:00.000-07:002017-03-18T12:34:13.425-07:00:)Jutro wielki dzień.<br />
Chrzciny.<br />
Miało być inaczej. Miał być czas by wszystko zaplanować. Na spokojnie. A było i jest w pośpiechu. Czas to teraz towar jeszcze bardziej deficytowy niż mi się mogło wydawać. Jak na macierzyńskim narzekałam na jego brak to już nie wiem jak nazwać to co dzieje się teraz z czasem który mam. 24 h na dobę, żarty jakieś, moja chyba poszła na dietę i udało jej się schudnąć. Co dla mnie nie jest wiadomością optymistyczną. Przesunięcie czasu - tej myśli trzymam się kurczowo jak kola ratunkowego, traktujac jak lekarstwo na brak czasu. Liczę, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przywróci mi dobę w jej pełnej krasie, a może nawet ją trochę podtuczy. Wiem, że wiosna i nie powinnam nikomu życzyć dodatkowych krągłości ale zrozumcie i mnie, czas teraz dla mnie to coś nie do wyceny, po prostu bez ceny.<br />
Żyjemy od ponad dwóch tygodni w nowej rzeczywistości. Jest inaczej. Każda zmiana rodzi opor, a ta związana z dziećmi podwójny. Nie będę lukrównać, ciężko bywa. Dobę z dzieckiem zmieniłam na tabelki w exelu, segregatory papierzysk. Z pracy wylatuje jakbym skrzydła miała, chodź tempo powrotu juz raczej lotnicze nie jest. Nie jest tak do końca jak w mych snach, chodź perspektywy są na sen na jawie. Tylko ten czas musi jeszcze upłynąć. I tak raz chciałabym go zatrzymać i delektować się chwilą jak podczas wąhania kwiatków, a innym razem chce by płynął jeszcze szybciej niż jedzie francuski pociąg. <br />
Teraz synek nasz kochany śpi sobie w łóżeczku turystycznym. Może w przyszły weekend uda mi się naskrobać coś więcej, więcej faktów, mniej prozy literackiej. Dziś mnie wena poniosła. Pytanie gdzie jestem i co przyniesie jutro? I tym optymistycznym akcentem...<br />
<br />Tuska766http://www.blogger.com/profile/16601379253735250009noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4052814417842582562.post-80288941349596433782017-02-23T02:46:00.002-08:002017-02-23T02:46:20.315-08:00Samodzielne zasypianie dziecka - pierwsze trzy dni za nami<div style="text-align: justify;">
Na szybko póki synek śpi zdam relacje z efektów/ postępów nowej metody usypiania. Dziś jest 3 dzień. Ale od początku. </div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Dzień pierwszy:</b> </div>
<div style="text-align: justify;">
Jedna drzemka i usypianie nocne. Odnośnie snu w dzień to przetrzymałam młodego do 12, aby był wystarczająco zmęczony. Myślałam, że to sposób na łatwiejsze zasypianie. Tego dnia nie miało to żadnego odzwierciedlenia w tej kwestii. Zjadł jakąś godzinę przed usypianiem więc tylko wyciszyłam go trzymając na rękach i odłożyłam do łóżeczka. I zaczęła się eksploracja łóżeczka. Ja śpiewałam próbowałam trzymać go za rączkę a on szalał. Po 15 minutach zaczął się wkurzać. Następnie płakać więc wzięłam go na ręce uspokoiłam, chce odłożyć do łóżeczka płacz. więc jeszcze raz. Za trzecim razem jak go odkładałam do łóżeczka to zamiast go kłaść posadziłam go. Płaczu nie było. w ciągu 10 sekund pozycje siedzącą zmienił na leżącą. I zasnął. Cała akcja w wkurzaniem się to kolejne 15 min. Posapał niecałe 30 minut. Obudził się z płaczem i przez kolejne 30 minut nie mogłam go uspokoić na rekach. Było już po spaniu. Tego dnia już nie wykazywał symptomów do spania. </div>
<div style="text-align: justify;">
Wieczorne usypianie należało do męża. W sumie 30 minut. Przed spaniem butla, w trakcie okazało się, że nadal jest głodny więc druga butla wjechała i podczas drugiego odbijania oczka zaczęły mu się lepić. Przebudzanie nie pomagało.Odbił, mąż go odłożył i zasnął w ciągu 3 sekund. </div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Dzień drugi:</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Koło 10 już zaczął trzeć oczka. Niecałe 30 minut. Szalał chwilę, następnie zaczął się pokładać w łóżeczku w końcu położył się, zamknął oczka i zasnął. </div>
<div style="text-align: justify;">
Koło 14 zaczął wykazywać chęć na drzemkę. Tym razem zajęło mi to ponad godzinę. Trochę moja wina bo sama byłam na tyle zmęczona, że kilka razy to mi się zdarzyło zamknąć oczy, a nie bąblowi. Był na tyle zmęczony, że kładł się w łóżeczku już nie miał siły na ruszanie się ale nie mógł zamknąć oczek i zasnąć. W końcu się udało. Położył się, ja położyłam na nim rączkę, cały czas śpiewając. I zasnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wieczorne usypianie należało znów do mnie. Było analogiczne jak dzień wcześniej. Dwie butle. i po drugim odbiciu położony w łóżeczku szybko zasnął. Godzina czasu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Dzień trzeci (dziś):</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Ranne usypianie.Niecałe pół godziny. Mleko przed, ale akurat wypadał czas jedzenia. Dość szybko zaczął się kłaść. Głaskałam go i w końcu zamknął oczka i zasnął. </div>
<div style="text-align: justify;">
Teraz słodko śpi.</div>
<div style="text-align: justify;">
A ja idę wypić na spokojnie kawę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Miłego dnia:)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<br />Tuska766http://www.blogger.com/profile/16601379253735250009noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4052814417842582562.post-73006451224969401302017-02-22T01:17:00.002-08:002017-02-22T01:17:56.931-08:00Codzienność - czy co u nas słychaćMłodego powoli puszcza przeziębienie, praktycznie został sporadyczny kaszel. Wraz z powrotem do zdrowia nasz skarb przestał przesypiać noce. Pewnie zbieg okoliczności. 3 noc z rzędu budzi się na karmienie nocne między 3 a 4, ale po napełnieniu brzuszka już nie wykazuje chęci na spanie wręcz odwrotnie, pełen sił szaleje na łóżku. A rodzice jednak lubią noc wykorzystywać w celach snu. Cały czas z tyłu głowy mam mój powrót do pracy i jak to będzie pracować efektywnie 8 h mając za sobą noc pełną atrakcji.<br />
<br />
A ja mimo zmęczenia wynikającego z braku minimalnej ilości snu ruszyłam swoje cztery litery i poszłam biegać. Słońce, które zawitało u nas na niebie sprzyjało ku takim decyzjom, mimo iż temperatura mniej, bo było tylko 4 stopnie.<br />
<br />
Dziś jest dla nas przełomowy dzień chodź na efekty będzie trzeba trochę poczekać. Zaczynamy naukę zasypiania u synka. Obecnie wygląda tak to tak, że przed snem czy to w nocy czy w dzień dostaje butle. Czasami przy niej zasypia, wtedy po prostu odkładamy go do łóżeczka . Gdy nie zaśnie przy mleko, kołyszemy go aż zaśnie na rekach i odkładamy śpiącego. Okazało się, że taka"metoda" generuje nam wiele konsekwencji, niekoniecznie pożądanych. Po pierwsze Młody jak się obudzi w nocy to nie potrafi sam zasnąć bez kołysania, mleka i tulenia się. Je z dwa czasami trzy raz w nocy. Na pory jedzenia budzi się i rzadko zasypia w trakcie jedzenia. Ostatnio doszedł do tego brak chęci odłożenia do łóżeczka i tak od kilku dni po nocnym jedzeniu bierzemy go do siebie do łóżka. Inaczej ręce i nogi odpadły by mi całkiem od kołysania. Według książkowych ekspertów to dużo przerw na jedzenie w nocy jak na 10 miesięcznego Bąbla, podobno. Mogą być one nie zależne czy dziecko je głodne czy nie, tylko od tego że się obudziło i nie umie zasnąć bez butelki, która jest stałym elementem usypiania.<br />
<br />
Wybranie metody nie było łatwe. Większość z proponowanych metod jest dla nas nie do przyjęcia jak np. ta mówiąca o zostawianiu dziecka samego w łóżeczku niezależnie czy płacze czy nie i wracaniu po kilku minutach. Wybraliśmy metodę stopniowej separacji. W skrócie polega na tym że dziecko uspokajamy wyciszamy na rękach i odkładamy do łóżeczka, ale nie śpiące tylko świadome. Jesteśmy obok dopóki nie zaśnie, gładzimy je po głowie, śpiewamy, trzymamy za rękę. o efektach lub ich braku pozwolę sobie napisać, jak tylko się pojawia jakieś wnioski w tej kwestii.<br />
<br />
Powoli kończymy planować chrzciny. Termin już mamy 19 marca. Sala na obiad - jest. Tort wybrany wystarczy zamówić. Szatkę udało mi się wczoraj zamówić. Odnośnie świecy trwają poszukiwania . Jeszcze tylko wybrać prezent dla synka od nas rodziców.Tuska766http://www.blogger.com/profile/16601379253735250009noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-4052814417842582562.post-31988065690409247232017-02-13T06:02:00.001-08:002017-02-13T06:02:22.830-08:00Rewolucja<div style="text-align: justify;">
Wracam do pracy.</div>
<div style="text-align: justify;">
szybciej niż nawet mogłabym o tym pomyśleć. Wszystkie za i przeciw nadal mam w głowie. Łatwo nie było. Oswajam się z tą myślą. Ale od początku. Obecny stosunek pracy kończy mi się ostatniego dnia lutego tego roku. ZUS do 10 kwietnia jest zobowiązany wypłacać mi zasiłek macierzyński. Szukanie pracy rozpoczęłam wraz z nowym rokiem. Ze względu na ograniczone możliwości chodzenia na rozmowy kwalifikacyjne, odbywające się w godzinach pracy mojego męża, co wyklucza go z grona osób mogących mnie zastąpić przy opiece dziecka, wysyłałam w sumie trzy cv-ki. Wybrałam oferty na które spełniałam w pełni wymagania a dodatkowo chciałabym w danym miejscu pracować. Odezwała się jedna firm. Poszłam na rozmowę. Było nawet miło. Bez pytań typu: mocne i słabe strony czy gdyby była pani zwierzęciem to jakim i dlaczego.Już przy pierwszy pytaniu musiałam ujawnić że przebywam na urlopie rodzicielskim. Nie żebym chciała to ukrywać ale myślałam oddać o tym na końcu gdy już zdążę oczarować ich swoją osobą;) Jak zwykle życie wszystko zweryfikowało. Reakcja mnie zaskoczyła pozytywnie. Nie oduczałam żeby był to dla nich jakiś problem. Zapytano mnie tylko o dostępność. Potem rozmowa przebiegała jak milion innych tego typu. Po pytaniach z mojej strony ponownie wrócono do pytania o moją dostępność i czy nie mogłoby to być szybciej niż 11 kwietnia np już marzec. Zanim jeszcze zaczęłam wysyłać cv o prace rozmawialiśmy z mężem, że gdyby znalazła się dla mnie fajna praca wcześniej niż kwiecień to rozpatrzymy mój szybszy powrót do pracy. A praca na prawdę mi się podoba. Kwestia do przemyślenia. W sumie zanim wyszłam z rozmowy pytanie od kiedy mogłabym ewentualnie zacząć powróciło trzeci raz. dopytywano czy jeszcze luty wchodziłby w grę. Dodam że na rozmowie byłam w zeszłym tygodniu. Trochę to jest nie poważne. Widać dla nich nie. Stanęło na tym że miałam im dać znać do dnia następnego od kiedy mogłabym zacząć. W końcu więc pozwoliłam sobie zapytać czy są zainteresowani moją osobą. wyglądało że tak. Odpowiedź oczywiście brzmiała wymijająco: że nie mówią tak, nie mówią nie. Wracając do domu tramwajem dotarło do mnie co się właśnie wokół mnie dzieje. I wtedy rozpłakałam się...</div>
<div style="text-align: justify;">
Oboje z mężem zadecydowaliśmy, że mogłabym iść do pracy od 1 marca. To i tak będzie dla mnie szybciej niż zakładałam i wiąże się z wieloma sprawami które trzeba w niecałe trzy tygodnie trzeba dopiąć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Czy byłam pewna, że zadzwonią z decyzją pozytywną? Nie. Mimo sygnałów które odebrałam na rozmowie, jako pesymistka- słowa mojego męża, nadal nie wierzyłam, że będą na tak i 1 marca stanie się dla mnie ważna datą, przełomową w moim/naszym macierzyństwie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zadzwonili. I byli na tak. Po chwilowej euforii, że to się dzieje na prawdę, zaczęłam szukać informacji jak zrezygnować z urlopu na którym obecnie przebywam. dla mnie to urlop macierzyński i tak własnie wpisałam do wujka Google, a moim oczom ukazała się informacja, że z urlopu macierzyńskiego zrezygnować nie można. Każda następna otwierana przez mnie strona potwierdzała tylko powyższa informację. Radość prysnęła. Zastąpiła ją frustracja. Tyle zachodu i nic z tego nie będzie. W między czasie oddzwoniła do mnie kadrowa z obecnej pracy do której próbowałam się dodzwonić jak tylko moja rezygnacja z macierzyńskiego wg internetów nie była możliwa. Okazało się, że ja już nie jestem na macierzyńskim, on trwa pierwsze 20 tygodni tylko na rodzicielskim. Tym razem wujek Google był już bardziej łaskawy i mym oczom ukazały się szczegóły rezygnacji z owego urlopu. uff pomyślałam. Radości już jednak nie była, została nostalgia. Aby potwierdzić uzyskane informacje dnia następnego zadzwoniłam do ZUS-u potwierdzić nowinki internetowe. I tu znowu niespodzianka. Od tych rewelacji, aż głowa mnie rozbolała. Pani na infolinii poinformowała mnie, że mogę zrezygnować z rodzicielskiego, ale również mogę podjąć prace na urlopie rodzicielskim z innym pracodawcą niż ten który udzielił mi urlopu. A ustawa nie określa jakiego wymiaru może to być praca co oznacza że pełny etat również. Zamierzam jutro jeszcze raz zadzwonić do ZUSu, prawdopodobieństwo, że trafię na tą samą konsultantkę jest prawe zerowe, na co liczę. Zobaczę czy potwierdzi wersję z piątku czy zaszczyci mnie garścią nowych informacji. </div>
<div style="text-align: justify;">
Więc postanowione wracam do pracy. Tylko Kto zostanie z Młodym..</div>
<div style="text-align: justify;">
Miał być żłobek, mieliśmy już nawet miejsce, co w naszym mieście graniczy z cudem na miarę znalezienia zaginionego miasta. Już się nastawiałam, że Młody idzie do żłobka. Wiedziałam, że czeka mnie trudny czas, pewnie łatwiej zniesie i przyzwyczai się do nowej sytuacji synek niż ja. I wtedy dostaliśmy propozycje, jedna z tych nie do odrzucenia. Jak teściowa dowiedziała się, że jej wnuczek-taki mały ma pójść do żłobka, stwierdziła że tak być nie może i że ona może przyjechać się nich opiekować. Póki nie mieliśmy dziecka takie rozwiązania u innych wydawały nam się dość wygodnickie i nie zostawialiśmy na nich suchej nitki wyrażając swoje zdanie.Wszystko się zmieniło odkąd zostaliśmy rodzicami. I dobro synka jest dla nas priorytetem. A opieka babci jest lepszym rozwiązaniem niż opieka żłobkowa. Póki co jest to rozwiązanie do września. Liczymy, że uda nam się dostać do żłobka publicznego lub takiego z dofinansowaniem we wrześniu, młody już będzie miał 1,5 roku, zawsze to więcej niż 10 miesięcy. Minusem całej sytuacji jest fakt, że teściowa będzie musiała z nami zamieszkać. 50 metrów kwadratowych ja, mój mąż, synek i teściowa - dużo tego ale co się nie robi dla dobra dziecka.<br />
fa. </div>
Tuska766http://www.blogger.com/profile/16601379253735250009noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4052814417842582562.post-11106235359879197472017-02-08T00:54:00.000-08:002017-02-08T00:54:23.194-08:00Zmiana goni zmianę Zmiana goni zmianę.<br />
Jeszcze kilka tygodni temu miałam wam napisać moje/nasze rozterki żłobkowe. I nim znalazłam na to czas sprawa stala sie nieaktualna. Dzieje się tyle że mój organizm buntuje się. "Każda zmiana rodzi opor", nawet te pożądane czy przewidywane.<br />
Wiedziałam że początek roku będzie dla naszej rodziny czasem decyzji nie zawsze łatwych. A jednak mimo tej wiedzy jest mi trudno. <br />
Czekamy na rozwiązanie pewnej sprawy która cały nasz świat poukładać na nowo. Lepiej? Inaczej.<br />
Z aktualności to walczymy z zębami młodego. Jak to ujęła p. Pediatrajest to nieustająca walka do ostatniego mleczka. Raz lepiej raz gorzej. Nos pełen gili, które spływają na gardło i uszy. Plus to młody przesypia noce. <br />
Ze spraw rozwojowych to ładnie już chodzi przy meblach. Pewnie kwestia czasu jak puści meble i po spaceruje po całym domu. Nie zazdroszczę kotu :p żartuje!<br />
Dziś tyle, idę bawić się z młody póki jestem z nim 24/dobe.<br />
Milego dnia wszystkim:)<br />
<br />Tuska766http://www.blogger.com/profile/16601379253735250009noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4052814417842582562.post-71487779958159899162017-01-24T00:14:00.000-08:002017-01-24T00:14:21.233-08:00Oficjalnie zostaliśmy rodziną!<div style="text-align: justify;">
Przywołana do tablicy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jestem!</div>
<div style="text-align: justify;">
Od wczoraj jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami nr pesel naszego syna. Jupi! </div>
<div style="text-align: justify;">
Jakby ponownie urodził nam się syn - powiedział dumny tata. Coś w tym jest.</div>
<div style="text-align: justify;">
Teraz tyle spraw do uporządkowania. 10 miesięcy czekania. I jest...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Młody już stoi i nawet robi kilka kroczków wpierając się o meble. Uwielbia wszelkiego rodzaju kabelki. Śmiejemy się z mężem, że jak nic będzie inżynierem. Porządkuje nam każdą przestrzeń. Nic nie ujdzie jego uwagi, każda rzecz, którą można ściągnąć, dotknąć i następnie wsiąść do buzi tak właśnie będzie potraktowana. Póki co bezpieczne miejsce dla rzeczy to w salonie tylko stół. Póki co oczywiście.Zaczął mówić: mama. Co rozpiera moje wewnętrzne ego. Czasami brzmi to bardziej jak mamamamama, ale to jest mniej ważne. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Intensywnie przygotowujemy się do chrztu. Opcji jest tak wiele, że trudno podjąć nam decyzje. </div>
<div style="text-align: justify;">
W jakim kościele?</div>
<div style="text-align: justify;">
W jakim mieście? ( rodzina zarówno moja jak i męża pochodzi z innej miejscowości niż ta w której my obecnie mieszkamy )</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdzie obiad po chrzcinach?</div>
<div style="text-align: justify;">
Przynajmniej chrzestnych mamy wybranych i już potwierdzonych. Uff</div>
<div style="text-align: justify;">
I fotografa.</div>
<div style="text-align: justify;">
Z przyjemniejszych prac to zaczęłam kompletować strój Młodego na ten uroczysty dzień. Z uwagi, ze fotograf będzie tylko w kościele zakupiłam Mu elegancki płaszczyk. Wygląda jak miniaturka takiego dla dorosłych. Boskie robią teraz te ciuszki. I spodnie niby eleganckie ale miękkie w dotyku, więc nie powinny ograniczać ruchów naszego ruchliwego synka.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Rozpoczęliśmy poszukiwania żłobka. I po kilku dniach poszukiwań przypomniałam sobie jedną z notek na blogu tygrysmamatuitatatu o rozterkach dotyczących poszukiwania przedszkola. I powiem Wam, że zazdroszczę wszystkim którzy mają wpływ i możliwości wybrania najlepszej placówki dla swojego dziecka. U nas w dużym mieście wygląda to całkowicie inaczej. Wybrać to my możemy najlepszy wg nas żłobek w okolicy, ale co z tego jak nie będzie w nim wolnych miejsc. I nie mówię tu o żłobkach państwowych. Ani nawet tych prywatnych z dofinansowaniem. Mowa o miejscach komercyjnych w żłobkach prywatnych. Pomijam już kwestie finansową, bo taki żłobek nie jest tani. Póki co nawet w takich nie ma wolnych miejsc. </div>
<div style="text-align: justify;">
Do pracy idę w kwietniu, więc liczymy, że do tego czasu jakiekolwiek miejsce z żłobku się zwolni. </div>
<br />
Miłego dnia:)<br />
<br />
<br />Tuska766http://www.blogger.com/profile/16601379253735250009noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-4052814417842582562.post-62974915671006327592016-12-22T00:59:00.004-08:002016-12-22T00:59:47.165-08:00Nasz prezent :)Wczoraj odbyła się nasza rozprawa o przysposobienie Bąbla. Od ponad 8 miesięcy jest naszym synkiem (od dnia gdy tylko ujrzeliśmy go na fotografii ) oraz częścią naszej rodziny, a wczoraj tylko potwierdził to sąd. Jak wyszłam z sądu to się popłakałam. Ze szczęścia!<br />
<br />
"..A kto wie, czy za rogiem<br />
Nie stoją Anioł z Bogiem?<br />
I warto mieć marzenia<br />
Doczekać ich spełnienia.<br />
...<br />
Jeśli zrobisz ten właściwy krok<br />
Zanim znów upłynie życia rok<br />
To wszystko będzie tak jak trzeba<br />
Z udziałem lub bez udziału nieba.." De Su "Kto wie"<br />
<br />
Warto marzyć, a będzie nam dane je zrealizować.I tego Wam życzę z okazji zbliżających się Świąt. Marzeń spełnienia!<br />
My nasz prezent już mamy. Waży 11 kg, potrafi już siadać, przeraczkował już kilka kroków i jak ruszy do przodu to ani ja ani mąż nie będziemy mogli go dogonić - pewnie tak będzie :) A Jego uśmiech rozbraja mnie za każdym razem. Kochany jest! Mamy szczęście że jest częścią naszej rodziny.<br />
<br />
Wesołych Świąt!<br />
<br />
<br />Tuska766http://www.blogger.com/profile/16601379253735250009noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-4052814417842582562.post-6195170349131747422016-12-13T10:43:00.002-08:002016-12-13T10:43:47.214-08:00Lubię ten czas co jest tu i teraz. I nie o Świętach tu mowa. O tych chwilach co są teraz . Próbuje je łapać i uchwycić w pamięci na zawsze. Część uwiecznionych na fotografiach, reszta ulotna jak ulotka.<br />
Dni zmieniają się jak w kalejdoskopie. I niezależnie czy wyspana czy raczej nie, lubię nasze poranki. Kawę z mężem, nawet jeśli kończę ją jak już dawno wystygła.Tuska766http://www.blogger.com/profile/16601379253735250009noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4052814417842582562.post-63357845105270028782016-12-06T11:18:00.002-08:002016-12-06T11:18:47.030-08:00Kilka słów o nas<div style="text-align: justify;">
Nasz mały człowieczek jest teraz wszędzie i to dość szybko to "wszędzie" zdobywa. Wygląda jak pływak trenujący styl delfina. Wyrzuca swoje rączki do przodu, mocno się na nich opiera i do przodu gna nasz mobilny synek. Zaś wytrzymałość nóg trenuje stosując klęk podparty próbując usiąść. Ciekawi go wszystko co zabawkami nie jest, od kabli zaczynając, po telefon komórkowy, piloty, zabawki kota ( one są takie super ;)) kończąc na każdej rzeczy która została pominięta przez rodziców i znajduje się na podłodze. Podłoga to nasze obecnie jedyne "bezpieczne" miejsce do zabawy dla Bąbla ( bezpieczne w kwestii możliwości spadnięcia ) Łóżeczko jest już zbyt małe by na dłużej niż kilka minut zainteresować młodego człowieka. Na szczęście spanie w łóżeczku lubimy <br />
( rodzice również ) Zasypia u siebie, gorzej jak rozbudzi się w nocy i nie chce zasnąć. Wtedy zabieram go do naszego łóżka. Komfort spania spada, bo młody śpi ostatnio w poprzek i ma już 82 cm, ale zawsze jest to sen. Z drugiej strony wiszenie na łóżeczku w celu usypania malca, który spać nie chce przyjemne nie jest. W moim mniemaniu wybieram mniejsze zło. Takie matczyne dylematy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Już jakiś czas temu pisałam Wam o naszej ( mojej ) próbie rozszerzania diety małego. Do mleka nie trzeba go namawiać. Początki były trudne. Gorsze chwile mamy już chyba za sobą. Obecnie opierałam się na słoiczkach - obiadkach. Kilka łyżeczek dziennie potrafi młody już zjeść. Próbujemy coraz to inne smaki. Im więcej mamy miesięcy tym ciekawsze można zakupić połączenia smaków zamknięte w słoiczkach. Nadszedł tez czas na drugie podejście do samodzielnego przygotowywania dań Młodemu. Na razie jest za nami pierwszy dzień mojego kucharzenia dla Bąbla. Kuchnia serwowała wczoraj dynię i buraka z pary, a do tego kilka mikroskopijnych gwiazdek makaronu durum + kropelka oleju rzepakowego dla dzieci. Młody zjadł kilka łyżeczek podanego dania, uszy mu się nie trzęsły, ale ładnie buzie otwierał więc sukces jest :) Dziś w planach jest podanie dyni z ziemniakiem oczywiście na parze, przyprawione majerankiem. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Biblioteczka Młodego powiększyła się o dwie pozycje świąteczne. Wybór w księgarniach nie wyobrażalny, można dostać oczopląsu. Ze względu na duże zainteresowania naszego synka książkami ( czyt. książki, której nie można wsiąść w swoje małe rączki, obracać we wszystkie strony i spróbować, nie jest warto uwagi naszego synka ) z tego powodu musiałam się ograniczyć do nabycia pozycji z kartonowymi kartkami. Wybrałam "Idą Święta" wyd. Olesiejuk i "Boże Narodzenie" Bogusław Nosek wyd. Jedność ( Nabyłam również "Arkę Noego" Barbary Żołądek, tego samego wydawnictwa i jest mega - a rymowany tekst wpada ucho )</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzUCSJE40H0E7GZ8TI6hfGMd-iAkfRo03ZIKYTCnhZh8e6EeXpu93yRKQcWenh8ayTqBGuwP8Bp4Uvg42eSWcBKrgwTse22C-CSNHbOoKtRUvNV5MThoPsoSOngG_DAx9niuskWq1Kxzs/s1600/20161206_194511-1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzUCSJE40H0E7GZ8TI6hfGMd-iAkfRo03ZIKYTCnhZh8e6EeXpu93yRKQcWenh8ayTqBGuwP8Bp4Uvg42eSWcBKrgwTse22C-CSNHbOoKtRUvNV5MThoPsoSOngG_DAx9niuskWq1Kxzs/s320/20161206_194511-1.jpg" width="305" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfptFbKjUDHUl9De2UpbzQFMGnRD40Fa8edpwje3c04s7Af3wpnvzIpLd6H_upz42wVRHJ54vBfWUB8jHyCurmnU_e37GUnZGXLpOl7fhFGrzisILrXXqnU4sXyN2VpwNdURZ6H_5gGzU/s1600/20161206_200112-1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfptFbKjUDHUl9De2UpbzQFMGnRD40Fa8edpwje3c04s7Af3wpnvzIpLd6H_upz42wVRHJ54vBfWUB8jHyCurmnU_e37GUnZGXLpOl7fhFGrzisILrXXqnU4sXyN2VpwNdURZ6H_5gGzU/s320/20161206_200112-1.jpg" width="311" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Za nami tez pierwsze Mikołajki. Wiem, że Młody nie bardzo rozumie co się wokół niego dzieje i nie zapamięta tego dnia, ale radość jaką my rodzice mieliśmy nie do ocenienia. Mikołaj nabył dla naszego synka drewniane klocki, rozmiar idealny do ich próbowania, ale nie za mały by nie zostały połknięte - Mikołaj brał pod uwagę każdy aspekt;) Klocki były zapakowane na drewnianym wózeczku, który ma przyczepiony czerwono biały sznureczek zakończony dużą drewnianą kulką - idealną by wsiąść ją do buzi. Prezent był zapakowany w papier z postaciami z Kubusia Puchatka. Skąd mikołaj wiedział, że papier wywoła takie zainteresowania naszego Bąbla. Od rana Młody paraduje w ciuszkach Świętego Mikołaja ( trzeba dodać, że paradował, obecnie pełni rolę elfa - pomocnika Mikołaja ;)) Specjalne ciuszki nabyliśmy, gdyż w weekend mieliśmy okazję brać udział w sesji świątecznej, całą naszą Trójką. My jako rodzice, abyśmy pasowali do synka, nabyliśmy prześmieszne swetry świąteczne - mnóstwo ich w każdym sklepie. Na sesji nie zabrakło prześmiesznych czapek i rogów.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvk5bxcqnq2Vckh9CPCaMdvYcaiI7CyNKJuYlBlaH2vmcbwgrbLKRjpP6mTlwIb_StYiy1dlgk_Gpg-f3F0JZcPJ42tFT0N1bmj7H_CMbg1C14Xnt6mBEfsTQw5bxC20AhkADtJ9FiLQ0/s1600/IMG-20161130-WA0000-1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvk5bxcqnq2Vckh9CPCaMdvYcaiI7CyNKJuYlBlaH2vmcbwgrbLKRjpP6mTlwIb_StYiy1dlgk_Gpg-f3F0JZcPJ42tFT0N1bmj7H_CMbg1C14Xnt6mBEfsTQw5bxC20AhkADtJ9FiLQ0/s320/IMG-20161130-WA0000-1.jpg" width="320" /></a></div>
<br /></div>
<br />Tuska766http://www.blogger.com/profile/16601379253735250009noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4052814417842582562.post-7606035650483490352016-11-22T01:04:00.001-08:002016-11-22T01:04:18.672-08:00Refleksja na dzień dobryNasz synek jest z nami już prawie osiem miesięcy. Od dnia kiedy przekroczył próg naszego mieszkania, przy pomocy naszych rąk, nasz świat stanął na głowie. Z czasem to szaleństwo macierzyństwa stało się naszą codziennością i tak już pewnie zostanie. Zaskoczy nas pewnie nie raz i to jest w tym najpiękniejsze. Nieprzespane noce rekompensuje nam uśmiech naszego Bąbla, a śmieszek z niego kabaretowy.<br />
Od dnia kiedy zadzwonił telefon daliśmy się porwać nurtowi zwanemu macierzyństwem. Nie było czasu na zawahania, chodź strach był i pewnie nie raz będzie nam towarzyszył. Gdzieś przeczytałam że kobieta stając się matką żyje od tego momentu cały czas w strachu o swoje dziecko. Czasem jest on mniejszy czasem większy. Może coś w tym jest. Za kilka lat będę mogła się z tą teoria zmierzyć mając już trochę doświadczenia w tej materii.<br />
Skąd ta refleksja - pytam sama siebie.<br />
Chodź z ludźmi z kursu zżyci jakoś wielką przyjaźnią nie jesteśmy, to kontakt mamy, czasami piszemy do siebie.<br />
I rozdzwoniły się telefony.<br />
Niosą nowinę, niosą radość.<br />
Za każdym razem gdy dociera do nas informacja, że kolejna para dostała telefon, że ich dziecko się odnalazło, mam dreszcze. Pamiętaj siebie, pamiętam co czułam, jakie emocje mną targały. Ciesze się z nimi. Kolejne dziecko znalazło dom. I to jest cudowne.<br />
I chodź rozsypani jesteśmy po wielu miastach - kurs weekendowy - to fajnie jest mieć ludzi, którzy są w podobnej sytuacji jak my. Wiem, że jak wszystko już się ureguluje, ochłonie, to prąd codzienności nas porwie i dla tych co nas z boku widzą normalną rodziną z dzieckiem będziemy. I tak pewnie będzie. Zawsze jednak to będą ludzie mający podobne problemy, troski, pytania. A wspierać zawsze się warto :)<br />
<br />Tuska766http://www.blogger.com/profile/16601379253735250009noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4052814417842582562.post-57928797987947618972016-10-29T02:08:00.000-07:002016-10-29T02:08:24.494-07:00Jak na drożdżach Nasz synek rośnie jak na drożdżach. Już się zaczęłam zastanawiać czy nie dodają ich przypadkiem do mleka. A tak serio to może warto jeszcze raz przestudiować skład kupowanego mleka;)<br />
Ostatnie 2 tygodnie to u nas jedna wielka rewolucja. Mobilna rewolucja. Nasz synek stał się mobilny. Obraca się we wszystkie strony. Pozostawiony w jednym miejscu w dosłownie chwile jest już w innym. A to jeszcze nie raczkowanie. Już teraz trzeba mieć oczy dookoła głowy. Wszystkie kable to najlepsza zabawa.<br />
Salon zamienił się w plac zabaw. Dwie maty, jedna piankowa, druga z pałąkiem, a na nich zabawki.<br />
dostał ostatnio w prezencie małą zjeżdżalnie na piłki. Póki co to ja puszczam piłki, a Bąbel je tylko łapie na dole i bierze do buzi. Zabawka spodoba się też kotu, kręcące się piłki to coś dla niego. Zastanawiam się kto ma większa frajdę Bąbel czy kot :)<br />
Do przodu ruszyliśmy z rozszerzaniem diety. Młody zaczął ruszać buzią i połyka jedzenie. Dostaliśmy ostatnio od dziadków maliny z ich działki. Smak nowy. Bąbel krzywił się co niemiara, pestki mu nie podeszły, ale sok z malinek jak najbardziej. Tarte jabłko na podwieczorek chętnie zjada. Obiadki pochłania, ale w zależności od humoru.<br />
Przenieśliśmy się na spacerówkę. Siedzieć to jeszcze Młody nie umie, ale gondola jest już za mała. Jeździmy więc w spacerówce rozłożonej na płasko. Na razie radości ze spacerów nie ma ani Młody ani ja. Liczę, że musi się przyzwyczaić, że jest zapięty inaczej niż było w gondoli. Oby. Na razie korzystamy z wózka 2 w 1. Chcieliśmy kupić samą spacerówkę, ale póki młody nie będzie chętnie jeździł w obecnej wstrzymujemy się z zakupem. Chcemy uniknąć sytuacji, że nasz synek odmówi jeżdżenia w wózku jak tylko zacznie chodzić.<br />
Wyznaczono nam w końcu termin rozprawy o przysposobienie, na koniec roku tuż przed Świętami. Długo to wszystko trwa. Będzie prezent na święta.<br />
<br />
<br />
<br />Tuska766http://www.blogger.com/profile/16601379253735250009noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-4052814417842582562.post-77333155876329374242016-10-12T00:36:00.001-07:002016-10-12T00:36:55.733-07:00Zęby?Katar. Zatkany nos. Kaszel. Płacz. Brak pozycji do spania. Spanie na brzuchu. Kręcę się i spać nie mogę. Apetyt bez zmian. Płaczę, a mama z tatą nie wiedzą czemu. Krzyczę. Wkurzam się. Pozycja na brzuchu bee. Pozycja na rękach bee. Koniec kołysania na rękach. Brak pozycji do usypiania. Gorączki brak. Wizyty u lekarza brak. Wizyta domowa - jak dobrze mieć znajomego lekarza. Brak snu.<br />
Czyżby zęby?<br />
Tak w skrócie można opisać naszą sytuacje domową z ostatnich dwóch dni. Dodam jest progres. Dziś już spaliśmy całą noc, oczywiście z przerwą na mleko. Od 19:30 do 7 rano Młody słodko spał, a o 2:30 mleko. Doceniam. Jak punkt widzenia zmienia się, gdy w nocy sen to ostatnia "rzecz" jaką można uświadczyć.<br />
<br />
Trudno funkcjonować, gdy zmęczenie samo zamyka oczy. Drzemki Bąbla w ciągu dnia stały się moimi drzemkami, szkoda że proces prowadzący do nich był dla mnie mniej łaskawy. Przetrwałam. Mieszkanie wyglądało jak po przejściu huraganu. Nie miałam siły na nic. Robiłam to co trzeba czyli resztkę sił skierowałam w kierunku opieki Bąbla, odliczając czas do jego drzemek. Przetrwaliśmy.<br />
Poczałkowo obstawialiśmy katar, bojąc się by nie było to coś poważnego i zostawiło oskrzela i uszy w spokoju. Dopiero dziś uświadczymy przyjacielskiej wizyty lekarza, ale coraz mniej wygląda mi to na wirusa, bardziej na reakcję zębów, których jeszcze nie widać, a już dają o sobie znać.<br />
<br />
Pomimo całego zamieszania katarowo-zębowego nieustannie prowadzę akcje zapoznawania Babla ze smakami innymi niż mleko. Jak już wspominałam idzie nam opornie. Próbuję się nie zniechęcać. Mamy tez pierwszy sukces. Burak. Ekologiczny z uprawy dziadków. Pieczony burak to na razie jedyne warzywo, które włożone Młodemu do buzi powoduje reakcje ruszania buzią. Mięso mimo swego bardziej konkretnego smaku niż warzywa, nie wywołało u naszego synka ochoty na jedzenie.<br />
Wprowadzamy też kaszę do mleka na wieczór. Baby Sun ryżową. Na razie dosypuje od dwóch dni po 2 łyżeczki kaszy do mleka, aby przyzwyczaić Młodego do nowego smaku i konsystencji.Tuska766http://www.blogger.com/profile/16601379253735250009noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-4052814417842582562.post-14006930873730376952016-10-05T00:35:00.002-07:002016-10-05T00:35:32.455-07:00Wspomnień czarWczoraj Bąbel skończył 6 miesięcy, a za 10 dni nam jako rodzicom minie pół roku.<br />
To co czuje odkąd zadzwonił telefon i już wiedzieliśmy że nasz syn czeka na nas w szpitalu to rollercoaster uczuć. Początki to była droga bez drogowskazów, jakieś małe światełka w tunelu i mnóstwo rad. Ach te rady.<br />
Obsługa Bąbla - jak sobie przypomnę, że miałam problem ubierać Młodego w body zakładane przez głowę. Wybierałam wtedy wszystkie rozpinane z przodu. Uczyliśmy się każdej czynności przy Bąblu. A każdy kolejny tydzień dodawałam nam pewności siebie w tym co robimy, jednocześnie stawiając przed nami kolejne poprzeczki macierzyństwa. Mając problemy z ulewaniem co wiązało się z częstym przebieraniem ( śliniaki nie dawały rady ) w miarę szybko ubieranie przestało być dla mnie czymś nieznanym. Pamiętam jak pierwszy raz pojechaliśmy do Teściów, Młody miał niecałe 2 miesiące, a ja już bez problemów przekładałam Bąbla z ręki do ręki zmieniając ubranie, teściowa była w szoku.<br />
Jak każdy rodzic musieliśmy przyzwyczaić się do płaczu dziecka i bezsilności, gdy jedyne co można zrobić to mocno przytulać czy kołysać.<br />
Na początku przy nocnym wstawaniu budził się we mnie bunt, czemu mąż śpi a ja nie. Organizm potrzebował czasu by się przyzwyczaić do zmniejszonej ilości snu. Drzemki Młodego w ciągu dnia stały się również czasem snu dla mnie. Niecodziennie, ale początkowo często. Na nocki póki co narzekać nie możemy, synek w pierwszych miesiącach budził się średnio dwa razy. Zdarzały mu się nocki gdy tylko raz zbudził mamę bo mały miś był głodny. Kilka razy przespał noc bez pobudki na jedzenie. To były czasy. Były też nocki gdzie co 3 godziny był głodny i wołał o mleko. Mówię to o pobudkach na mleko bo takie głównie ma nasz synek. Raz, tylko raz obudził się w nocy z płaczem, zjadł i płakał, nie mógł się uspokoić 2 godziny. To był nasz pierwszy katar u Młodego. 2 godziny od 2 do 4 rano kołysaliśmy go na zmianę z mężem.<br />
Obecnie noce mam bardziej pokrzyżowane pobudkami Młodego. Zasypia około 19, ok 23 jest karmiony na śpiocha. Zaczął się budził około 1, nie na jedzenie, tylko na zabawę. Zabieramy go wtedy do łózka i jeszcze kilka tygodni temu on leżał, bawił się dopóki nie zmęczył się i nie zasnął. Teraz jest zbyt ruchliwy i głośny byśmy mogli położyć się spać. Nawet 2 godziny potrafi tak szarżować. Tłumaczymy sobie jego nocne pobudki na zabawę, że to tylko skok rozwojowy i minie. Oby.<br />
6 miesiąc przyniósł ze sobą mocną ruchliwość Bąbla. Sam przewraca się z pleców na brzuch, obraca się i sunie na brzuchu. A jak widzi kota to podnosi raczki do góry chcąc złapać go za ogon. Z kotem tworzą dość specyficzny duet. Bąbel w swojej delikatności potrafi złapać go za futro myśląc że go miło głaszcze. Dobrze, ze kot zdążył się już przyzwyczaić do Bąbla, a ich mizianie jest pod nasza stałą kontrola. Ciesze się, że ma okazje wychowywać się wśród zwierzęcia.<br />
Wspomnień oczywiście mam sto razy więcej, tylko czasu na pisanie mniej. 3 dni podchodziłam i dłubałam coś w tej notce. Młody śpi ostatnio w dzień jak nasłuchujący zając.<br />
Miłego dnia:)Tuska766http://www.blogger.com/profile/16601379253735250009noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4052814417842582562.post-30945121354334258412016-09-21T23:26:00.003-07:002016-09-21T23:26:51.929-07:00Dzień za dniemJesień zapukała i do nas.<br />
Zakupiłam Młodemu czapkę. Latem czapkę zakładałam mu tylko jak wyjmowałam go z wózka a słońce świeciło na nas bezpośrednio. Czapka, upały i wózek gondola to słabe połączenie jeżeli nie chce się przegrzać dziecka. To na razie wersja jesienna, na zimową przyjdzie czas, gdy zakupimy już kombinezon.<br />
Jak wiecie rozszerzamy dietę, a póki co mamy tylko jeden śliniak. Nie mówię o tych małych używanych podczas karmienia mlekiem. Przymierzam się do kupienia śliniaka z rękawami. Używał ktoś? Mnie zauroczyły te produkowane przez Close Parent. Np taki jak poniżej:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpAqIBsbxVjg2U_XiBqC5KdVNlYN7twIU0_fqAUKnTWiexOyZD-tH2TpWH54RPOXIWGC8Fa38xExzyhzRkVcsLWoknMG3UrsKUsH9HYOMayZFu8hfNou8akKIvrr_CIW6B9UbzPH2cSMc/s1600/25896+%25281%2529.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpAqIBsbxVjg2U_XiBqC5KdVNlYN7twIU0_fqAUKnTWiexOyZD-tH2TpWH54RPOXIWGC8Fa38xExzyhzRkVcsLWoknMG3UrsKUsH9HYOMayZFu8hfNou8akKIvrr_CIW6B9UbzPH2cSMc/s320/25896+%25281%2529.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Dziś kolejny dzień dyni, a na półce prócz marchewki którą za namową blogowych dziewczyn na razie odpuszczamy, stoi brokuł i pasternak.<br />
We wtorek uprawomocnił się wyrok odnośnie zabrania praw rodzicielskich matki biologicznej. Jutro jedziemy do ośrodka by stworzyć wniosek do sądu o przysposobienie. Po cichu liczymy że z końcem roku uda nam się mieć nowy kat urodzenia naszego dziecka. Już babcie dopytują o chrzciny. Ale to dopiero w styczniu, oby. W grudniu nie chcemy świątecznych planów psuć chrzcinami Bąbla.<br />
Może czytał Ktoś ostatnio jakąś fajna książkę warta polecenia :)<br />
Dobrego dnia!Tuska766http://www.blogger.com/profile/16601379253735250009noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-4052814417842582562.post-42997944347884669082016-09-12T00:23:00.000-07:002016-09-12T00:23:49.781-07:00Codzienność Co u nas<br />
Dzieje ze zarówno wiele jak i nie wiele. Jak zostajemy z młodym we dwoje dni wyglądają podobnie. Czasami spacer dłuższy. Jak mamy gości jak ostatnio, przyjechała moja mama, dni wyglądają jak urlop, babcie bowiem nie mogą się nacieszyć wynikiem. Z tym urlopem to mnie poniosło ale jest lżej i można porozmawiać, a nie tylko gugać. Takie wizyty też wyczerpują, ale raz na jakiś czas są mile. Tym bardziej że ich celem jest spotkanie z bąblem co mnie jeszcze bardziej cieszy.<br />
W tym tygodniu wracamy do normalnego trybu. Jak co wtorek czeka nas basen. W tym tygodniu też szczepienie i kolejna wizyta w związku z badaniem bioderek przed nami. Atrakcji co nie miara ;)<br />
Przymierzamy się do kupna spacerówki, jak tylko młody usiądzie. Mamy wózek 2 w 1 ale ta spacerówka ani lekka ani zgrabna. Obecnie mocno zastanawiamy się na joie literax 4 air. Może polecacie jakiś model<br />
A młody leżąc mocno podnosi sam głowę i część tułowia. Silny chłopak. Leży już niechętnie, najchętniej to świat oglądał z pozycji rąk. W ciągu dnia ma najczęściej dwie drzemki, czasami trzy. Z czego pierwsza trwa nie dłużej niż 45 min. Spać chodzimy około 19. W nocy je średnia dwa razy. Około 22-23jak kładziemy się spać i w zależności jak się obudzi 2-3 lub 5-6. Tą druga wersję lubie bardziej. <br />
Zaliczylisny mały falstart jeżeli chodzi o rozszerzanie diety. Założyliśmy że będzie to skończony 5miesiac natomiast nasze dziecko było innego zdania. Pierwsze podejście to marchewka że śliczna. Krzywo się niemiłosiernie. Nic nie połknął. Drugiego dnia zmieniliśmy pozycje z kolan na leżaczek. Efekt podobny. Może ta sloiczkowa marchewka mu nie smakuje pomyślałam. Udało się dostać marchewkę zdomowego ogródka. Dzięki siostra. Trzy. Ale marchewki ugotowaniu na parze i zblendowalam. Już nawet rozmawiam mu troszkę tej marchewki na dziaselkach. Efekt taki ze przez kolejne pół godziny już po karmieniu wyjmowane ja sobie z buzi rączkami. Odpuścilismy więc chwilowo. Dodatkowo wypycha wszystko językiem więc chyba nie jest jeszcze gotowy na coś innego niż mleko. Ale jak my coś jemy to tak się na nas patrzy jakby umiał mówić to być poprosił o kawałek naszego jedzenia. Taka oto przygoda bez happy endu. Kolejne podejście za tydzień lub dwa.<br />
I tak oto sobie żyjemy :)<br />
Miłego dnia :) Tuska766http://www.blogger.com/profile/16601379253735250009noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-4052814417842582562.post-30535582698036759422016-09-06T23:00:00.001-07:002016-09-06T23:00:22.895-07:00BasenNasz 5 miesięczny synek zaliczył wczoraj swój pierwszy raz na basenie. Zapisaliśmy go na zajęcia na niemowlaków do grupy 3-6 miesięcy.<br />
Zajęcia nie wymagają od rodziców jakiś nadzwyczajnych przygotowań, jedno i najważniejsze zalecenie to zakup pieluszki do pływania. Pierwsza myśl: pieluszki wielorazowe do pływania. Ja znalazłam na półkach w sklepie takie firmy Babydream z Rossmanna i Hyggies. Okazało się że jest jeszcze jedna kategoria, wielorazowa pieluszka do pływania, która wygląda jak kąpielówki z krótkimi ciasnymi nogawkami. W promocji można je nabyć za ok 50 zł. Przeliczając na ilość wejść na basen wydawało by się że zakup jest wart swej ceny no i bardziej praktyczny ( w internecie zachwalają je pod niebiosa, jednocześnie wskazując same minusy pieluszek jednorazowych do pływania ) jest jedno"ale" by takie peluszko-kąpielówki spełniały swoją role muszą być dobrze dobrane i do tego służą rozmiary, z tego co pamiętaj 4 różne wielkości. Tylko, że w wieku jakim jest Bąbel jego gabaryty zmieniają się dość szybko. I idąc tym tropem na pierwsze zajęcia zakupiliśmy pieluchy Hyggies. Dodam że reszta rodziców z naszej grupy zrobiła podobnie stawiając na jednorazowe pieluszki. W zupełności spełniają swoją rolę na basenie.<br />
Grupa jest 10 osobowa. Na zajęcia mogą wejść oboje rodziców z dzieckiem, do wody już tylko jeden rodzic i dziecko. Na początek było kilka słów od prowadzącej.<br />
Karmienie dziecka najpóźniej pół godz przed zajęciami.<br />
W dniu zajęć nie smarować dziecka żadnymi kremami/balsamami/oliwkami<br />
Oboje rodziców musi być w stroju do pływania mimo iż tylko jeden z nich do wody zostanie wpuszczony - zasady bezpieczeństwa.<br />
Zajęcia zaczęły się od rozgrzewki na leżakach. Dziecko należało posadzić sobie na sobie na kolanach i po kolei ruszało się różnymi częściami ciała malucha. Taka mini rozgrzewka jak w aerobiku tylko u niemowląt.<br />
Wejście do wody zaczyna się poprzez oswajanie dziecka z wodą, więc stopniowo w brodziku.<br />
Cały czas prowadząca pokazuje co należy z dzieckiem robić, podchodzi również gdy dziecko trzyma się nieodpowiednio. Najważniejsze, że Babel miał niezwykła radochę z zajęć. Nie zapłakał ani razu. A przy ćwiczeniu z podnoszeniem do góry to śmiał się w wniebogłosy, tak jak potrafi przesłodko, że aż inni rodzice się na naszego Bąbla patrzyli. Taki słodki ma śmiech.<br />
Zajęcia trwają 30 min. Dla takiego malucha to chyba wystarczający czas. Pod koniec widać już było jak tarł oczka ze zmęczenia.<br />
Po wyjściu z basenu Młody zjadł 200 ml mleka za jednym zamachem,a jak wróciliśmy do domu dojadł jeszcze 120 ml i poszedł spać.<br />
Do wody z Bąblem wszedł Tata. I to był dobry wybór. W wodzie maluchem liczy się pewność swoich ruchów. Nie można się bać, bo dziecko zaraz to wyczuje. Takie z nich są barometry.<br />
<br />
<br />
<br />Tuska766http://www.blogger.com/profile/16601379253735250009noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4052814417842582562.post-49380132822674165142016-08-31T00:35:00.000-07:002016-08-31T00:35:12.466-07:00Dzień z życia matkiNoc jak noc, na szaleństwo w postaci przespania jej w całości nawet nie liczyłam. Trudne są teraz dla mnie noce bo był czas że Młody przesypiał je w całości, bez karmienia. Oczywiście ja biegałam do łóżeczka jak tylko mocniej się ruszył, ale nie musiałam się rozbudzać by przygotować mleko, nakarmić, odbić i jeszcze spać ponownie. Obecnie ten czas minął. Więcej mleka niż 240 ml jeść nie chce, a i tak budzi się co 3 godziny. Znajoma poradziła mi wcześniejsze przejście na mleko 2, że niby kaloryczniejsze jest. I chyba się skuszę. Jest to tez znak że synek nie jada się tak jak powinien.<br />
6:45 dzwoni budzik męża, ja czuje się przedwczorajsza. Synek już oślepia mnie swoimi pięknymi oczkami wielkości 5 złotówek. Jak sprzedaje mi uśmiech nawet niewyspanie już mi nie przeszkadza, musze tylko uzupełnić zapasy kofeiny we krwi. Mąż robi kawę. Ja do kawy dokładam owsiankę- wersja ekspresowa - zalewa płatki wrzątkiem, dodaje rodzynki, łyżkę miodu i owoce. Jem popijając kawę, obok Młody gaworzy i macha wszystkimi kończynami. Przed 8 mąż wybiera się do pracy, a Młody zaczyna trzeć oczka. Włączam szumisia, biorę na ręce ( obecnie rzadko udaje nam się ułożyć do snu synka bez pomoc bujania i rąk własnych - liczę że to taki okres bo wcześniej tak nie miał ) Kilkanaście manewrów w prawo, lewo, nucenie "cztery słonie" i oczka synka zamykają się. Odkładam go do naszego łóżka i patrząc na swój stan kładę się obok. Wyłączam dzwonki w telefonie, do męża pisze że idziemy spać. 9:15 przebudzam się zerkam na telefon sms od męża: Zabrali MB prawa rodzicielskie! A buzia sama mi się uśmiecha. Wstaję, Młodemu jeszcze z 5 minut udaje się spać. Szczęśliwa, dziś muszę pójść na pocztę, więc karmię Młodego, ubieram się i wychodzimy. W rzeczywistości jest to szereg większej ilości czynności. Jak już w końcu wyjdę przed blok jestem padnięta. Więc jak już wychodzę to na dłuższe spacery. Tylko wyjechaliśmy młody zasnął. Ostatnio wolę jak to robi w domu ale dziś nie miałam wyjścia. Po poczcie zaczynam spacer, po drodze robię zakupy. Młody mi się budzi jak jestem w mini parku koło jeziorka gdzie są ławki. Orientuje się że minęły 3 h od ostatniego karmienia. Wyjmuje wode, mlenio i spokojnie karmie. Następnie spacerujemy dalej. Dzwonię do koleżanki dawno nie widziałem. Nie możemy się nagadac. Spaceruje i rozmawiam. Młody bawi się w wózku. Koło 15 młody mi zasypia, chociaż chciałam iść już do domu wiec spaceruje dalej. Wnosząc go do domu na pewno mi się obudzi. Dopiero jak zaczyna dawać znak o sobie moja rwa kieruje się do domu. Wchodzę, karmie młodego i jest 16. Za pół godz będzie mąż a obiadu brak. Bawię się z młodym, w między czasie robiąc sos do makaronu. W tle przeboje dziecięce. Młody zaczyna trzeć oczka. Chodzi spać o 19 więc musimy go przytrzymać te ponad dwie godziny. Po obiedzie idziemy na lody do pobliskiej kawiarenki. W wózku młodemu lepia się oczka. Mamy na to sposób. W kawiarni wyjmuje go z wózka. Oczka od razu jak 5 złoty. Wracamy, kąpiel jedzenie i jest tak zmęczony że zasypia podczas mlenia czyli idealne usypianie :)<br />
Dziś ominęło mnie standardowe kładzenie spać. W wózku zasypia sam. W domu niekoniecznie nie licząc wieczornego przy jedzenie ale to czasami. Nie ma reguły. <br />
To był cudowny dzień dobrych wiadomości. Dodatkowo jeszcze mąż otrzymał dobre wiadomości związane ze strefa zawodowa. Więc wszystko się układa.Tuska766http://www.blogger.com/profile/16601379253735250009noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-4052814417842582562.post-83717087496959899312016-08-23T23:55:00.000-07:002016-08-23T23:55:04.865-07:00Być tu i teraz !Jak doceniać/docenić to co się już ma...<br />
Nie lodówkę czy telewizor, a swoje życie, ludzi wokół siebie.<br />
Od zawsze, odkąd pamiętam moje myśli gonią do przodu za czymś co niby jest mi niezbędne. To coś powoduje że nie doceniam siebie jako osoby, wszystko kreślę w czarnych barwach. Że jestem gruba, że słaby ze mnie pracownik, że nowej pracy nie znajdę bo rozmowy kwalifikacyjne to moja pieta Achillesowa. Paradoks to fakt, że o tym wiem a dalej tak robię mimo iż z tym walczę. Nie umiem stanąć przed lustrem i powiedzieć podobam się sobie. Ale tez nie robię nic ku temu by to zmienić. W zeszłym roku miałam kilka zrywów aktywności fizycznej. Chciałam wrócić do biegania ale kontuzja pleców mi to uniemożliwia, a przecież są tez inne sporty. A ja przyczepiłam się do tej jednej myśli i stoję w miejscu. Już się martwię tym co będzie po macierzyńskim. Że dziecko, żłobek, praca którą muszę najpierw znaleźć. Na nic fakt, że po ostatniej wizycie w mojej pracy szefowa jest bardzo chętna zatrudnić mnie ponownie po macierzyńskim. To chyba dobrze. A ja i tak się martwię, bo godziny pracy, bo daleko i powroty sporo czasu mi zajmują. W głowie kiełkuje myśl o prawo jazdy, zawsze tylko jakieś "ale". Jedna myśl bije się z drugą. Marzą mi się zmiany na polu zawodowym, takie prorodzinne, jeśli można je tak nazwać. Godziny pracy 7-15 czy 8-16. Mniej stresowe stanowisko. Z obecnej pracy potrafiłam wracać tak umęczona że zasypiałam praktycznie po przekroczeniu progu domu. A w nocy spać nie mogłam, bo plany, bo tyle spraw do wyjaśnienia, a czasu zawsze za mało. A mimo to lubiłam, lubię to pracę. Czas w niej nigdy nie stoi, każdy dzień jest inny. Inni ludzie, inne sprawy. Nuda nigdy tam nie bywa. "Jesteś tak dobry jak twój ostatni miesiąc" - zawsze aktualne. Wyścig szczurów? - bingo!<br />
W głowie rozpatruje prace biurową. Stres pewnie jest, ale petenci rzadko. Wybija 15 czy 16 i nic Cię nie interesuje. Teraz tak nie mam. Tylko ja lubię gdy się "coś" dzieje. Już pracowałam w miejscu gdzie widziałam na zegarku każdą mijającą minutę. Wtedy chciałam zajmować się czymś co niesie ze sobą ciągły ruch, zmiany, nieprzewidywalność. A teraz już sama nie wiem czego chcę. Chodź tak na prawdę mam jeszcze czas na tego typu decyzję. Powinnam cieszyć się z czasu z dzieckiem,a ja jak zwykle wybiegam w przyszłość, zamiast chłonąc cała sobą dziś. A przecież świat nie jeden raz mi pokazał, że na wszystko w życiu przychodzi odpowiedni czas. Że nic nie dzieje się bez powodu. Nic!<br />
<br />
Rok temu o tej porze martwiłam się czy uda nam się pogodzić kurs z moją pracę i czy w ogóle uda nam się na niego załapać. Udało się! Teraz w pokoju obok śpi nasze szczęście. Może trzeba dać ponieść się, a wszystko ułoży się najlepiej. Może fakt że umowa kończy mi się w trakcie macierzyńskiego to również znak by podążać ku zmianom. Czas pokaże.<br />
<br />
Teraz liczy się tylko mały człowiek, który obecnie śpi w drugim pokoju, dla którego jesteśmy z mężem całym światem.<br />
<br />
Miłego dnia :)<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Tuska766http://www.blogger.com/profile/16601379253735250009noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4052814417842582562.post-40768730502616358792016-08-16T07:44:00.002-07:002016-08-16T07:44:42.621-07:00CzekamyZa kilka dni minie 2 miesiące od pierwszej i póki co jedynej rozprawy w sprawie uregulowania sytuacji prawnej naszego synka. I jak zapewne pamiętacie nie zakończyła się ona po naszej myśli. Nie ma tez co narzekać, bo najważniejsze że synek jest z nami i nikt go nie chce nam zabrać. Rodzina biologiczna nie wykazuje żadnych chęci zajęcia się naszym synkiem - dzięki Ci za to Boże! Sąd jednak na wszystko ma procedury i nie może tak po prostu zabrać prawa rodzicielskie.<br />
Na koniec sierpnia jest wyznaczony termin w sądzie. A, że nie jesteśmy stroną sprawy nie wiemy czy to już ostatnia rozprawa i dziecko będzie w końcu wolne prawnie czy może sędzie lub sędzina mają jeszcze jakieś wątpliwości i potrzebują np wezwać dodatkowych świadków., co może spowodować wyznaczenie kolejnej sprawy. Oby tak nie było.<br />
Na chwile nawet zapomniałam o całej tej procedurze zabierania praw rodzicielskich. Teraz po rozmowie z ośrodkiem trudno nie myśleć o ewentualnych scenariuszach. Oczywiście trzeba myśleć pozytywnie, myśl jest twórcza. Trudno jednak odgonić negatywne myśli.<br />
O chrzcinach już nawet nie myślę. Odległy jest to temat. Początkowo jak Synek się u nas pojawił w mej głowie stworzyłam sobie wizję chrzcin w sierpniu. Ja naiwna myślałam ze uda się do tego czasu już wszystko mieć załatwione. chyba przyjdzie nam chrzcić zimą. Zobaczymy.<br />
Trzymajcie kciuki 29.Tuska766http://www.blogger.com/profile/16601379253735250009noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-4052814417842582562.post-22389727122331469282016-08-06T23:17:00.002-07:002016-08-06T23:17:57.791-07:00Wspomnień czar<div style="text-align: justify;">
Dziś z moim mężem mamy małą rocznice. 6 lat temu zostałam jego żoną, a on moim mężem. Był to cudowny dzień chodź wszystko szkło na opak. Mimo to udało się. Teraz po 6 latach rodzinka w komplecie:ja, mój mąż, nasze dziecko i kot :) Stojąc wtedy w białej sukni przed ołtarzem nie mieliśmy planu, że dzieci już albo za rok. Wiedzieliśmy, że dzieci będą i będziemy je wychowywać w wierze katolickiej - zdanie z formularza przedmałżeńskiego, że dostaną nasze nazwisko, ale wtedy nie spieszyło nam się do powiększania naszej nowo powstałej komórki rodzinnej.</div>
<div style="text-align: justify;">
"..W zdrowiu i chorobie.." - jak życiowe stało się to zdanie już kilka lat później. </div>
<div style="text-align: justify;">
Mówią wszystko przychodzi z czasem. Więc przyszła i decyzja: powiększamy się. Resztę już znacie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pamiętam siebie z pierwszych tygodni czy kilku miesięcy starania się, trochę naiwnie i zbyt optymistycznie do tego podeszłam. Tylko tak sobie myślę czemu miałam postąpić inaczej. Ludzie wpadają na każdym kroku z ciążami, to jak my zaplanujemy wszystko od a do z to uda się, na pewno. I udało się, kilka tygodni zamieniło się w lata, chodź też nie było ich tak wiele. Zycie poukładało wszystko tak by decyzja o adopcji nie była uzależniana od mojej zawodowej drogi,a pomimo niej. Praca jak nie ta to inna. Chciałam tylko napisać, że wszystko ma swój czas i miejsce, które może być nieco odmienne od naszych planów czy wyobrażeń. Dziś wiem, że dużo przed nami, zarówno wzlotów, jak i upadków, ale przejdziemy je jako rodzina. Jestem szczęśliwa.</div>
<div style="text-align: justify;">
Miłej dzieli dla wszystkich, jak idę pić kawę z moimi chłopakami :)</div>
<br />
<br />
<br />
<br />Tuska766http://www.blogger.com/profile/16601379253735250009noreply@blogger.com8